niedziela, 16 lipca 2017

Urodziny

Ostatnio coraz częściej na swej drodze napotyka Wiedźma ludzi niosących w sercu poczucie zmarnowanych szans i utraconego czasu... To chyba znak rozpoznawczy nowego pokolenia, gdyż od obywateli starszej daty zwykle słyszała że nie ma sytuacji bez wyjścia, a nadzieja umiera ostatnia.
Zamyśliła się wiedźma gładząc dłonią haftowany rękoma przodków, lekko już pożółkły lniany obrus na wyczekującym urodzinowych gości odrapanym stole. Cóż, obrawszy usłaną kamieniami drogę, nieroztropnie byłoby zakładać, że ani raz się na niej nie potkniesz - mruknęła do zażywającego porannej kąpieli słonecznej zwierzyńca. Zwierzyniec tylko podrapał się za uchem, mruknął, ziewnął i nie przejął się szczególnie rozterkami wiedźmy.
Nagle zza drzwi dobiegł wrzask. Wiedźma ruszyła w ich kierunku dociec przyczyny. Na progu zasiadał strojny kocur z pierwszym z urodzinowych prezentów w pysku. Krzywodzioby pisklak szarpał się okrutnie, jednak powoli dawał za wygraną. Kot był z siebie wyraźnie dumny, wszak podarował swej towarzyszce to co uznał za najlepsze.


Wiedźma przyjęła dar, wygładziła potarmoszone i oślinione pióra. Widzisz ptaszyno - mruknęła - Ty również znalazłeś się z beznadziejnym położeniu. Pierzasta kulka zaprzestała szamotaniny. Obrzuciła wiedźmę tym samym przygaszonym spojrzeniem jakie tak często obserwowała w oczach ludzi. Palce ciepłych dłoni zelżyły uścisk, a ptak poszybował ku niebu po nowy czas, nowe życie...
Kot prychnął z dezaprobatą. Wiedźma na zgodę pogłaskała go po głowie i poczęstowała tym co sama miała najlepsze. Wszak podarował jej coś wspaniałego - nadzieję.
fot. Anima Silea​
tekst: Wiedźma na swoim​