czwartek, 19 kwietnia 2018

Podagrycznik pospolity (Aegopodium podagraria L.)

Zwykle, podczas jesiennych spacerów, jeśli tylko napotykam na swej drodze nieznaną mi bliżej roślinę, niezwłocznie po powrocie do swej ruiny ustalam jej tożsamość. Nie lubię nie wiedzieć...
Podagrycznik
Podczas ostatniej z jesiennych batalii ogrodowych, przerwawszy na moment pracę by otrzeć dyskretnie kroplę potu z czoła, pojęłam jak haniebnie zignorowałam pewien szeroce, a rokrocznie coraz szerzej rozpanoszony w mym ogrodzie chwast. Co prawda jako dziecko zrywałam jego liście jako przysmak dla królika... Gdy zamieszkałam na Pipidówie,a moi goście z niepokojem sugerowali mi wysyp Barszczu Sosnowskiego tuż pod kuchennym oknem trochę mnie bawił. "Ten chwast" stanowiło przez lata dostatecznie precyzyjną nomenklaturę. To jak oranżada. Jaka jest każdy widzi, ale skład mało kogo interesuje. Po prostu jest.

Zidentyfikowałam Podagrycznik pospolity i przystąpiłam do lektury...
W pierwszej kolejności urzekł mnie często cytowany tekst Lacnunga:
„Aby uchronić świnie przed nagłą śmiercią, bierze się łubin, podagrycznik i inne zioła, obwiesza nimi cztery ściany oraz drzwi i zagarnia świnie do chlewni” Podobno świnie stają się dzięki temu zrelaksowane. Aromaterapia na całego.
Nazwa nie pozostawia wątpliwości w kwestii zastosowania w leczeniu podagry.


W internecie zostało napisane, a następnie przeczytane, że główny surowiec stanowi ziele wiosenno-letnie. W podręcznym, [czyli jak sama nazwa wskazuje najbliższym memu fotelowi] leksykonie przyrodniczym "Zioła" ..
Dla mnie najistotniejszą informacją była ta, że aby pozbyć się ze swej posesji wspomnianego ziela, należy cały obszar nim porośnięty na rok okryć czarną folią. No i fajnie, tylko w sumie po co? Skoro bytuje na Pipidówie dłużej niż pisząca te słowa wiedźma, to chyba aż tak bardzo mi nie przeszkadza <3

czwartek, 15 marca 2018

Słodki serek

Słyszeliście o modnym ostatnimi czasy serku z jogurtu greckiego? Wiedźma otrzymała taki przepis w charakterze inspiracji, gdyż jak starsi czytelnicy pewnie pamiętają, w ruinie na Pipidówie przepisy traktujemy ledwie jako zestaw luźno ze sobą powiązanych wskazówek 😏
Poza tym skąd na Pipidówie jogurt grecki? A no nie ma, ale jest kwaśne mleko, w znacznych ilościach...
Wykonanie rzeczywiście banalne - wykładamy sito tetrą lub gazą, wlewamy kwaśne mleko i czekamy dobę.
Dziś rankiem wiedźmę dopadła zmora przedwiośnia - APETYTY, oraz drapanie w gardle. Okazały się one dostateczną motywacją do stworzenia kolejnego śniadaniowego deseru - delikatnego rześkiego serka z syropem sosnowym oraz słodkiego serka z syropem z płatków dzikiej róży. Normalnie połączyłam składniki widelcem.
Jeszcze tylko szklaneczka od mającego w założeniu wyglądać ekskluzywnie alkoholu i śniadanie gotowe.




Co prawda nie dowiedziałam się ostatecznie jak smakuje grecki serek z poleconego mi przepisu, ale ja swój ideał właśnie znalazłam.


Dzień dobry Kochani <3

wtorek, 27 lutego 2018

Wiedźmama, karmnik i cebule po Żmudzku

"Z pamiętnika małej wiedźmy"
Wiedźmama odstawiła na bok garnek z obiadem i wytarła dłonie w kuchenny fartuch, widząc w drzwiach, zalaną łzami twarzyczkę małej wiedźmy.

- Jakaż to przykrość cię dziś spotkała moje dziecko? - zapytała pełna troski

- Dziś na technice pani zadała nam pracę domową. Mam upiec ciasteczka

- Czy to powód do płaczu? - zapytała Wiedźmama nie mogąc zrozumieć istoty problemu. Przecież wspólnie zawsze damy radę, każdemu wyzwaniu.

- Wiem, że damy, ale chłopcom zadała do domu zrobienie karmnika dla ptaków. Powiedziałam, że ja też chcę zrobić karmnik, a pani nakrzyczała na mnie, że jestem dziewczynką, a dziewczynki muszą piec ciasteczka.

- i co jej na to odpowiedziałaś? - Wiedźmama drążyła temat, zaczynała bowiem rozumieć istotę problemu

- Powiedziałam, że to nie moja wina, że urodziłam się dziewczynką, więc karanie mnie za to jest niestosowne.

- a co ona na to?

- że mam opuścić klasę, i przemyśleć swoje zachowanie, bo chyba nie rozumiem znaczenia słowa "niestosowne"

- Wykonałaś polecenie?

- tak. Wyszłam na dwór, i wspięłam się na najwyższą morwę, by przemyśleć swoje zachowanie, przy okazji ubrudziłam i podarłam trochę swoją sukienkę - wymruczała przepraszającym głosem.

- I do jakich wniosków doszłaś na tym drzewie? - zaśmiała się Wiedźmama, głaszcząc małą wiedźmę po rozczochranej głowie

- Do żadnych, gdyż pani wybiegła po chwili za mną z krzykiem, że dziewczynki nie mogą chodzić po drzewach. Odpowiedziałam jej, że skoro właśnie na jedno się wspięłam, to mogą. Można to co najwyżej uznać za zachowanie niestosowne...

- Myślę, że rozumiesz znaczenie tego słowa lepiej niż twoja nauczycielka - zadumała się Wiedźmama - Mam pomysł. Może upieczemy karmnik dla ptaków z piernika i zaniesiemy wspólnie do szkoły? Chętnie osobiście wyjaśnię pewnej pani definicję kilku słów np. "stosowność", "empatia" lub "zołza" ...

Ps. A jak tam wasze wspomnienia z czasów szkolnych?


No i oczywiście przepis na dziś ;p 
Cebule po Żmudzku
Składniki:
-8 dużych cebul
-15 dag ugotowanej fasoli
-2 łyżki masła
-1 łyżeczka suszonego rozmarynu
-sól, pieprz
-2 łyżki posiekanych orzechów włoskich


Przygotowanie:
Cebule obrać, ugotować w lekko osolonym wrzątku 6-8 minut
Odcedzić. Przelać zimną wodą, delikatnie wyjąć środki.
środki, fasolę i rozmaryn zmiksować na gładką masę, doprawić solą i pieprzem.
Przygotowaną tak masą wypełnić cebule, ułożyć w wysmarowanym masłem żaroodpornym naczyniu, posypać orzechami i grudkami masła.
Zapiekać ok 20 minut [ tradycyjnie nie podano w ilu stopniach, ech, taki urok starych przepisów, że każda gospodyni instynktownie wiedziała takie oczywistości]
podawać z bułką, jako gorącą przekąskę lub jako dodatek do pieczeni.

czwartek, 18 stycznia 2018

Świątecznie



- Dzień dobry sąsiadko! - głos dobiegający zza płota wyrwał wiedźmę z kontemplacji nad porannym kubkiem kawy - pomyślałem, że wpadnę ze świąteczną wizytą, zobaczyć czy nie siedzisz sama.

Wiedźma pociągnęła niespiesznie ostatni łyk, analizując zastaną sytuację. Lepiej sama niż w złym towarzystwie - przemknęło jej przez myśl, jednak powstrzymała się od kąśliwej uwagi. Miała nietypowy zwyczaj traktowania ludzi jednakowo w święta, jak i w dni powszednie. To,co wiedziała na pewno, to że sąsiad nigdy nie wpada z wizytą. Czasem z potrzebą, niekiedy z problemem, zwyczajowo z roszczeniami, ale z wizytą nigdy.

- A cóż to, sąsiad świąt do wizyty potrzebuje? Zapraszam w poniedziałek. Ja świętuję wszystkie poniedziałki, żeby im przykro nie było, że nikt ich nie lubi.

- Ale... To znaczy... Czy miałabyś w takim razie do poniedziałku pożyczyć wkrętarkę? Stojak do choinki się połamał, i sama rozumiesz... Oddam w poniedziałek.


- A nie słyszał sąsiad, że świąteczna praca w g*** się obraca?

Kamień z serca - mruknęła do siebie szukając w szufladzie potrzebnego urządzenia - lubiła jasne i przewidywalne sytuacje ;p