piątek, 30 grudnia 2016

Rok 2016


Kochane moje Robaczki <3

Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie dobiegający końca rok 2016 obfitował w zmiany... Czas na jego ostateczne podsumowanie:
Zaczął się może niezbyt obiecująco, od braku pieniędzy nawet na jedzenie, ale gdyby nie ta ekstremalna sytuacja, zapewne nie odkurzałabym wiedzy moich przodków i nie powstałaby wiedźma na swoim...




Poprowadziłam pierwszy wykład typu "wykład" [a nie zwyczajowe zajęcia w terenie] w temacie ziółek, i przetrwałam. [dotychczas tylko raz występowałam z autorską prezentacją na temat wierzeń słowiańskich, ale na studiach to się nie liczy ;p ]

Po niespełna dekadzie wydałam swą pierwszą wymarzona książkę "Silentium sacrum, czyli nie mów nikomu...", z której sprzedaży bez wątpienia zgarnę krocie <3
[jeśli podwoje dotychczasową sprzedaż wersji elektronicznej to z tantiem będę w stanie kupić paczkę dobrych papierosów, więc gra warta świeczki ;p Na szczęście połowa nakładu drukowanego już się rozeszła <3 ] Chyba lepiej, by drugi tom opowieści ekonomiczniej będzie pozostawić w szufladzie...

Rok 2016 był tez pierwszym w mym dorosłym życiu, w trakcie którego nie opuściłam granic Polski... A nie, przecież przez godzinę siedziałam w schronisku w Czechach... Może za rok wreszcie dotrę do Gaudiego???

Dwukrotnie wzywałam strażaków do pilnej interwencji:
-po raz pierwszy do powodzi w piwnicy, gdy oto dowiedziałam się, że jeśli opona wystaje z wody to wcale nie musi oznaczać, że jest płytko. Może to równie dobrze sugerować, że opona jest napompowana... Okazało się też, że w sytuacji kryzysowej nawet zupełnie nieznani wiedźmie ludzie byli gotowi się zmobilizować i zaopatrzeni w kalosze i wszelkiego typu narzędzia do oczyszczania przybyć tłumnie celem ratowania Pipidówy. Kocham Was za to, że jesteście <3
-drugi raz do usunięcia szerszeni z poddasza, bijąc kontrowersyjny rekord... 18 gniazd na raz, ale nasi strażacy lubią wyzwania [środek na owady musieli po całym powiecie szukać, bo na taka akcję zapasów nie było ;p]

Zupełnie przypadkiem trafiłam do pracy na etacie, gdzie posiedzę zapewne przynajmniej do wiosny, chyba że gotowanie nocami mnie przerośnie... Nadal nie znalazłam fachowca, który od słów przeszedłby do czynów... Ograniczyłam poniżej paczki dziennie...

Pierwszy raz też udzieliłam wywiadu jako wiedźma... Wywiad pojawi się z początkiem 2017 roku... 


Zdrowia w Nowym Roku 2017 moi Kochani!

czwartek, 22 grudnia 2016

Warsztaty zbierackie



Pytacie jak tam moje wrażenia po wykładzie? Czy dałam radę? Czy się nie rozpłakałam i nie uciekłam? Może i nie pytacie, ale i tak Wam opowiem ;p


Z zabawnych mniej lub bardziej anegdotek... Dzień wcześniej otrzymałam zawiadomienie od tego samego Uniwersytetu o skreśleniu mnie z listy jego studentów... No cóż, jak widać długo bez niego nie wytrzymałam, wszak to ma ukochana Alma Mater <3 Oczywiście ubolewam nad tym, że rozczarowałam swoich wykładowców, mam nadzieję, że studenci nie mieli wobec mnie równie wysokich oczekiwań lub  przynajmniej, że im przynajmniej sprostałam.

Oczywiście, z wykładu nie uciekłam, gdyż nie mam więzadeł... Nie rozpłakałam się również... Byłam zatem chyba największym zdziwionym dnia. Ale ostatecznie nie jest to pierwsza sytuacja, gdy w obliczu zadania, które zdecydowanie mnie przerasta, beztrosko biorę się do jego realizacji. 

Obawy, że po pół godziny wyczerpię temat okazały się przesadzone, gdyż po godzinie dotarłam zaledwie do połowy zaplanowanego materiału, ale tak chyba bywa, gdy do prezentacji wrzuca się prawie same zdjęcia, dla zachowania kolejności. 

Czego się nauczyłam? Przede wszystkim w przyszłości muszę dokonać podziału na osobne opowieści z botaniki oraz dendrologii, w przeciwnym razie mogę nie skończyć do wieczora. Po wtóre jeśli w okresie świątecznym mój wysłużony dziadzio laptop nie rozleniwi się przesadnie, może zdołam wreszcie wykreować kilka pełnowymiarowych wykładów z poszczególnych kategorii - rozważałam podzielić rośliny zgodnie z właściwościami, jednak ostatecznie postanowiłam przyporządkować je porom roku, w których możemy korzystać z ich dobrodziejstw, co uczyni z nich doskonałą bazę pod zajęcia w terenie. 




Z początkiem Wiosny najpewniej ponownie ruszę z warsztatami zielarskimi, gdyż mimo wszystko, naturalnym środowiskiem bytowania wiedźmy na zawsze pozostaje las. Poza tym po co opowiadać rozwlekle o tym, że wszystko smakuje "podobnie jak szpinak" [najczęstsze porównanie z opracowań ] skoro sama uważam, że smakuje podobnie do szparagów, a o wiele łatwiej zerwać omawiane ziółko i dać słuchaczom do samodzielnej oceny?




Gdyby jednak kogoś naszła ochota na dziki, leśny kompot na miodku w przerwie świątecznej, to piszcie śmiało. I tak planuję wyjście w teren. Tylko ubierzcie się ciepło! Aby go przygotować będzie trzeba nazbierać chrustu <3

niedziela, 4 grudnia 2016

Sałatka z buraczków i kapusty



Zeszyt z przepisami mojej mamusi doczekał się stosownej oprawy. Jak się Wam podoba taka okładka? Ale żeby nie oceniać książki po okładce, dziś jeden z przepisów na moją ulubioną słoikową sałatkę do niedzielnego obiadu.
Sałatka z buraczków i kapusty. 
2kg kapusty - poszatkować i dodać 2 łyżki soli
2kg buraczków -ugotować, zetrzeć na grubej tarce i dodać 2 łyżeczki soli 
250g cebuli pokrojonej w kostkę


Zalewa: 
1 szklanka octu 
2 szklanki wody 
1 szklanka cukru 
Zalewy NIE gotować!

Kapustę, buraczki i cebulę wymieszać z 2 łyżkami oliwy zalać. 
Odstawić do zmożenia. 
Pasteryzować 15 minut. 
Smacznego