piątek, 10 marca 2017

Masakra pilą mechaniczną 2017

Wzbraniałam się długo przed publicznym zajęciem stanowiska w temacie nowelizacji ustawy dotyczącej wycinki drzew, gdyż niestety więksi, mądrzejsi i silniejsi ode mnie nie zdziałali jak dotąd nic. I zapewne nie zdziałają, do czasu, gdy [zgodnie z zasadami pierwotnych barbarzyńców] Wszystko co dało się zerżnąć zostanie już zerżnięte, i wielkodusznie możnowładcy powrócą do poprzedniego brzmienia przepisów, aby uspokoić nastroje społeczne i dać nam złudne poczucie małego sukcesu. A my rzecz jasna naiwnie będziemy cieszyć się z tego jak liczą się z "naszym" zdaniem. Podobnie jak w przypadku ustawy antyaborcyjnej. 


Status quo ante bellum!





Niestety ku tej zasadzie skłaniamy się dopiero grzęznąc w zgliszczach na pobojowisku.
[Oczywiście nie zakładam, że zdanie to musi podzielać każdy, stąd uznajmy "naszość" za mocno upraszczający skrót myślowy]


art. 83f,  ust. 1,pkt 3
„ drzew, których obwód pnia na wysokości 130 cm nie przekracza: a) 100 cm – w przypadku topoli, wierzb, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego, b) 50 cm – w przypadku pozostałych gatunków drzew;”
[źródło:Dziennik ustaw RP

file:///C:/Documents%20and%20Settings/Netbook/Moje%20dokumenty/Downloads/D20162249.pdf ] 


Przecież tak naprawdę nie ustawa jest problemem a ludzie. Przecież nie wprowadzono powszechnego nakazu wycinki. To jedynie wolna wola psów spuszczonych z łańcucha. Wszak do tej pory wielokrotnie zdarzały się sytuacje, w których drzewo podlewano kwasem z akumulatora, by uschło i "nadawało" się do ścinki... Niestety w tym miejscu nie hipotetyzuję :(


Kilka lat temu toczyłam batalię o okalające teren Pipidówy pomnikowe lipy. Batalię, w którą zaangażowane były dwa największe poznańskie uniwersytety. Na początek prawdziwym szokiem było dla mnie, że urzędnik odpowiedzialny za ochronę przyrody w najbliższej jednostce administracyjnej nie odróżnia pojęć "drzewa pomnikowego" od "Pomnika przyrody". Na czym polega różnica? Pomnik przyrody nie musi być drzewem, musi za to być opatrzony stosowną tabliczką. Drzewo pomnikowe natomiast to obiekt chroniony z automatu z racji wieku, rozmiarów, gatunku lub innych cennych walorów. Np jeśli udowodnicie, że dane drzewo posadził osobiście Władymir P. w imię braterskiej przyjaźni, to wartość tego drzewa natychmiast wzrośnie,  przynajmniej do czasu, gdy powalą je czołgi. [ Żart. Polityki nie tykam] 
Tabliczka nie jest "wymagana" gdyż ludzie są dostatecznie mądrzy by widzieć, że to drzewo jest fajne - taki mniej więcej odzew uzyskałam starając się o oficjalną nietykalność wielowiekowych lip przed mą ruiną. Oczywiście wyrażony kwiecistą gwarą urzędniczą. Zatem ludzie są rozsądni i mądrzy, a nie pazerni? No tak... To z miejsca wyjaśniło mi dlaczego otacza mnie utopia. Jednak William Golding we "Władcy much" się mylił. Odbierzmy mu nobla!
Z kolei od pani profesor, zajmującej się od lat tematem wycinki drzew alejowych usłyszałam, że procedury są tak zawiłe, że walka nie ma sensu, gdyż zanim otrzymam odpowiedź o tym, że drzewo uznano za pomnik przyrody, drzewa już nie będzie. Najwyżej urzędnicy uderzą się w pierś i posypią głowy popiołem... Najpewniej drzewnym. Sami na siebie przecież grzywny nakładać nie będą. A drzewu życia to nie wróci. 

W tym roku zapanowała drzewna gorączka. Piły warkoczą od świtu do zmierzchu na każdym nawet najmniejszym skrawku prywatnej ziemi. Kolejna batalia niechybnie wisi w powietrzu, tyle że w obliczu nowych przepisów ...Ech, już ze starymi nie było wcale tak lekko. Rok temu bez zezwolenia wycięto kilkusetletnią lipę o pierśnicy 4m. Sprawa trafiła do prokuratury i... Ucichła. W tym roku wszyscy w okolicy pękają z zachwytu. "Wreszcie" mogą nagromadzić zapas opału na lata. Faktycznie. Jest super.
I żeby nie było, to nie jest tak, że jestem wrogiem wycinania drzew. Jednak wszystko należy czynić z rozmysłem. Nie jest bowiem tym samym wycięcie "niskowartościowej" topoli czy wierzby, co "drogocennej" lipy lub dębu. 

Może więc zagnajmy do ochrony drzew jakiś celebrytów? Każdy celebryta, który zgodzi się przyjechać na Pipidówę i zrobić sobie zdjęcie z wielowiekowymi lipami, może liczyć na weekend połączony z wyżywieniem w wiedźmowej Ruinie.

Na zakończenie podzielę się z Wami ostatnią ciekawostką usłyszaną z ust starego pszczelarza:
Lipa, to drzewo zaczynające miodzić dopiero po 30 latach od posadzenia. W tym roku nie liczcie zatem na urodzaj miodu lipowego :( Co najwyżej na przyszłoroczny smog...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz