Jak zapowiadałam czas na jeden zbiorczo-uogólniający post podsumowujący kwiaty. Może dlatego, że nie chciałabym się powtarzać przy każdym opisie :)
Syropy kwiatowe
Czyli wsadzamy do słoika, ubijamy, przesypujemy cukrem, dosypujemy, ubijamy, przesypujemy... I tak aż po samo wieczko...No i na kilka dni na parapet, a potem do lodówki, albo pasteryzacja [w zależności od tego czy zależy Wam na właściwościach czy jedynie na smaku]:)
Konfitura z płatków
W moim przypadku jest to słoiczek z syropem po pasteryzacji. Nie polecam rozdrabniania płatków a szczególnie ich mielenia, gdyż w moim odczuciu nabierają wtedy posmaku koszonej trawy ;p
Kompot z pączków
Dopiero w fazie eksperymentów ;p
Syrop z wodą gazowaną
Czyli domowa oranżadka
Kostki lodu - aby kwiaty nie wypływały wam na powierzchnię, a pozostały wewnątrz kostki jest banalna metoda [choć na wypadek gdyby dla nie była oczywista w stopniu wyższym niż dla innych- przytoczę]
Nalewamy do pojemniczka odrobinę wody na samo dno. Umieszczamy kwiatek w odpowiadającej nam pozycji. Wstawiamy do zamrażarki. Gdy przymarznie do dna możemy uzupełnić wodę, lub nie koniecznie wodę. Możecie wszak dać się ponieść fantazji i tworzyć kostki w różnych barwach, wzorach czy smakach. Dajmy na to zatopienie gałązki mięty w kostce wzbogaconej sokiem z cytryny? A może plasterka cytryny w kostce złocistej miętowej herbaty? A w ogóle, wymiary kostek lodu nie są standaryzowane, może więc warto pokusić się o zatopienie w lodzie jakiś większych, i bardziej złożonych kompozycji? A potem kolejno dodawać warstwy kolejnych kolorów? Pod różnymi kątami? A może warto namalować wewnątrz lodu jakiś wzór syropem z ... No dobra, dobra.. miałam przecież zostawić pole do popisu dla waszej fantazji :)
Chyba że wolicie zamrozić płatki/kwiatki bez dodatku lodu.
Susz
Zebrane kwiecie rozsypujemy na białym papierze, lub płótnie aby wyszły robaczki i pełzaczki.
Następnie wysypujemy cienką warstwą w zacienionym, przewiewnym miejscu od czasu do czasu mieszając. Możemy również w przypadku większych kwiatostanów rozwiesić je pod jakaś wiatą.Do pojemników, w których planujecie przechowywać susz, dobrze jest dosypać kilka ziarenek ryżu lub innego absorbentu wilgoci.Tym sposobem zabezpieczacie herbatkę przed pleśnią. Chociaż jeśli w słoiczku pojawią się drobne pajęczynki, możliwe że dobrały się do niej mole spożywcze. Można ewentualnie przed dorzuceniem ryżu, wsadzić go na chwile do mikrofalówki. Ja naiwnie wierzę, że mikrofalówki żadne życie nie przetrwa...
Wino kwiatowe- jak wiecie wino nastawiam niemal ze wszystkiego. Polecono mi na 3 dni zalać kwiaty przegotowana wodą, następnie wycisnąć, posłodzić... No dobra, w przepisach jest jeszcze coś o cytrynie, skórce pomarańczy, jakiś dodatkowych przyprawach, drożdżach winiarskich... Ale nie byłabym sobą gdybym trzymała się przepisu. Zatem w gąszczu receptur na kwiatowe wina, zrobię jak zawsze- po swojemu. Jak nie wyjdzie, to ładnie przeproszę. Jak wyjdzie- zaproszę.
Mgiełka kwiatowa
1) zalewamy świeże kwiaty/płatki przestudzoną, przegotowana wodą. Odstawiamy na 1-2 dni. Przecedzamy, wyciskamy i przelewamy do spryskiwacza. [Jeśli zapomnicie zlać, to dnia trzeciego możecie przelać do gąsiora i nastawić wino:]
2) zalewamy świeże płatki wodą, wstawiamy do zamrażarki. Po zamarznięciu i odmarznięciu wyciskamy i do spryskiwacza.
Dodatkowe rady czy coś: W przypadku zamrażania nie musicie stosować wody przegotowanej, kamień sam się wytrąci, chociaż z przegotowanej wytrąca się szybciej. Woda destylowana, czy jak kto woli demineralizowana powinna szybciej wyssać to co wartościowe z naszych kwiatuszków.
No i najważniejsze, jako pozbawiona konserwantów woda zapachowa będzie się psuła w tempie odpowiadającym psuciu się żywności. Najlepiej przechowujcie ja w lodówce nie dłużej niż 1-2 dni, a jeśli chcecie zachować ja na później to.. Myk do zamrażarki!
wtorek, 31 maja 2016
poniedziałek, 30 maja 2016
Robinia akacjowa
Robinia akacjowa, grochodrzew biały, robinia biała, grochodrzew akacjowaty (Robinia pseudoacacia L.)
Jak wiecie wiedźma lubuje się w roślinności drzewiastej, tak więc na początek, a może na pobudzenie apetytu kilka ciekawostek:
Skoro wspominałam już Kochanowskiego, piszącego o lipie, to tym razem pozwólmy się wypowiedzieć ...
- Najgrubsza robinia akacjowa na terenie Lasów Państwowych rośnie w miejscowości Łęgowo w powiecie Sulechów. Ma 507 cm obwodu i 20 metrów wysokości
-Najstarszy egzemplarz wg Pacyniaka rośnie w Krakowie i liczy sobie ok 208 lat [przyjęto że Robinie dożywają 100 lat, 100 lat...] Rośnie na ul Kopernika przed gmachem Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Nazwa robinia pochodzi od nazwiska francuskiego ogrodnika Jeana Robina, botanika i ogrodnika Henryka IV, który jesienią 1600 roku sprowadził jej strąki do Europy
- Liście robinii w rytuale masońskim są symbolem nieśmiertelności, dlatego często są składane na grobach.
- Roślina miododajna
- Jak większość bobowatych wzbogaca glebę w azot, no i generalnie rośnie gdzie popadnie. Znaczy gdzie nasionko upadnie...
- Drewno wytwarza luminescencję [ Do tego wątku pewnego dnia powrócimy]
- Kora, liście i nasiona są trujące dla ludzi i zwierząt
Nie przeszkadza to służyć za surowiec zielarski rozkwitającym kwiatostanom. Nimi też się dziś zajmiemy <3
Opcja 1
W pierwszej kolejności postanowiłam idąc za ciosem "zasyropić" również te kwiecia. Zasugerowałam się stosunkowo wysoką zawartością wody czy innych nektarów:)
Przesypałam warstwami kwiaty cukrem, ugniatając za każdym razem, i luźno przykryte odstawiłam na parapet. Na efekty trzeba będzie poczekać. Ale skoro powiadają, że napar jest dobry na kaszel, to jakiego działania mogę się spodziewać po syropie? Może luminescencji?
Opcja 2
Skoro napar to również suszenie, koniecznie w zacienionym i przewiewnym... bla bla bla...czyli tak jak zwykle. No i co jakiś czas mieszając...
Opcja 3
Jeśli jednak podobnie jak ja ubolewacie nad ulatującym wraz z postępującym procesem suszenia aromatem, nic nie stoi na przeszkodzie by władować je do zamrażarki. [do tej opcji również wrócę w kolejnym poście]
Opcja 4
Wino kwiatowe- jak wiecie wino nastawiam ze wszystkiego. Polecono mi na 3 dni zalać kwiaty przegotowana wodą, następnie wycisnąć, posłodzić... No dobra, w przepisach jest jeszcze coś o cytrynie, skórce pomarańczy, jakiś dodatkowych przyprawach, drożdżach winiarskich... Ale nie byłabym sobą gdybym trzymała się przepisu. Zatem w gąszczu receptur na kwiatowe wina, zrobię jak zawsze- po swojemu. Jak nie wyjdzie, to ładnie przeproszę. Jak wyjdzie- zaproszę.
Opcja 5
Odświeżacz powietrza - [chyba zdubluję przy okazji zbiorczego - kwiatowego posta]
w sumie w tym wypadku powinnam dodać opcję podopcji...
1) zalewamy świeże kwiaty/płatki przestudzoną, przegotowana wodą. Odstawiamy na 1-2 dni. Przecedzamy, wyciskamy i przelewamy do spryskiwacza.
2) zalewamy świeże płatki wodą, wstawiamy do zamrażarki. Po zamarznięciu i odmarznięciu wyciskamy i do spryskiwacza.
Sam pomysł wpadł mi do głowy dziś, przypadkiem, gdy oblałam się tym co w przyszłości ma stać się winem, więc mogę powiedzieć, że sprawdza się równie doskonale, jako kojąca mgiełka do ciała. Jak znajdę chwilę by zakleić logo producenta butelki to nawet zdjęcie dodam:)
Dodatkowe rady czy coś: W przypadku zamrażania nie musicie stosować wody przegotowanej, kamień sam się wytrąci. A woda destylowana, czy jak kto woli demineralizowana powinna szybciej wyssać to co wartościowe z naszych kwiatuszków.
No i najważniejsze, jako pozbawiona konserwantów woda zapachowa będzie się psuła w tempie odpowiadającym psuciu się żywności. Najlepiej przechowujcie ja w lodówce nie dłużej niż 1-2 dni, a jeśli chcecie zachować ja na później to.. Myk do zamrażarki!
Jak wiecie wiedźma lubuje się w roślinności drzewiastej, tak więc na początek, a może na pobudzenie apetytu kilka ciekawostek:
Skoro wspominałam już Kochanowskiego, piszącego o lipie, to tym razem pozwólmy się wypowiedzieć ...
Białe akacje tchną wonią opiłą
Pod nocą srebrzysto modrą
Jak gdyby innych kwiatów nie było
I wcale być nie mogło!
[Julian Tuwim]
- Najgrubsza robinia akacjowa na terenie Lasów Państwowych rośnie w miejscowości Łęgowo w powiecie Sulechów. Ma 507 cm obwodu i 20 metrów wysokości
-Najstarszy egzemplarz wg Pacyniaka rośnie w Krakowie i liczy sobie ok 208 lat [przyjęto że Robinie dożywają 100 lat, 100 lat...] Rośnie na ul Kopernika przed gmachem Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Nazwa robinia pochodzi od nazwiska francuskiego ogrodnika Jeana Robina, botanika i ogrodnika Henryka IV, który jesienią 1600 roku sprowadził jej strąki do Europy
- Liście robinii w rytuale masońskim są symbolem nieśmiertelności, dlatego często są składane na grobach.
- Roślina miododajna
- Jak większość bobowatych wzbogaca glebę w azot, no i generalnie rośnie gdzie popadnie. Znaczy gdzie nasionko upadnie...
- Drewno wytwarza luminescencję [ Do tego wątku pewnego dnia powrócimy]
- Kora, liście i nasiona są trujące dla ludzi i zwierząt
Nie przeszkadza to służyć za surowiec zielarski rozkwitającym kwiatostanom. Nimi też się dziś zajmiemy <3
Opcja 1
W pierwszej kolejności postanowiłam idąc za ciosem "zasyropić" również te kwiecia. Zasugerowałam się stosunkowo wysoką zawartością wody czy innych nektarów:)
Przesypałam warstwami kwiaty cukrem, ugniatając za każdym razem, i luźno przykryte odstawiłam na parapet. Na efekty trzeba będzie poczekać. Ale skoro powiadają, że napar jest dobry na kaszel, to jakiego działania mogę się spodziewać po syropie? Może luminescencji?
Opcja 2
Skoro napar to również suszenie, koniecznie w zacienionym i przewiewnym... bla bla bla...czyli tak jak zwykle. No i co jakiś czas mieszając...
Opcja 3
Jeśli jednak podobnie jak ja ubolewacie nad ulatującym wraz z postępującym procesem suszenia aromatem, nic nie stoi na przeszkodzie by władować je do zamrażarki. [do tej opcji również wrócę w kolejnym poście]
Opcja 4
Wino kwiatowe- jak wiecie wino nastawiam ze wszystkiego. Polecono mi na 3 dni zalać kwiaty przegotowana wodą, następnie wycisnąć, posłodzić... No dobra, w przepisach jest jeszcze coś o cytrynie, skórce pomarańczy, jakiś dodatkowych przyprawach, drożdżach winiarskich... Ale nie byłabym sobą gdybym trzymała się przepisu. Zatem w gąszczu receptur na kwiatowe wina, zrobię jak zawsze- po swojemu. Jak nie wyjdzie, to ładnie przeproszę. Jak wyjdzie- zaproszę.
Opcja 5
Odświeżacz powietrza - [chyba zdubluję przy okazji zbiorczego - kwiatowego posta]
w sumie w tym wypadku powinnam dodać opcję podopcji...
1) zalewamy świeże kwiaty/płatki przestudzoną, przegotowana wodą. Odstawiamy na 1-2 dni. Przecedzamy, wyciskamy i przelewamy do spryskiwacza.
2) zalewamy świeże płatki wodą, wstawiamy do zamrażarki. Po zamarznięciu i odmarznięciu wyciskamy i do spryskiwacza.
Sam pomysł wpadł mi do głowy dziś, przypadkiem, gdy oblałam się tym co w przyszłości ma stać się winem, więc mogę powiedzieć, że sprawdza się równie doskonale, jako kojąca mgiełka do ciała. Jak znajdę chwilę by zakleić logo producenta butelki to nawet zdjęcie dodam:)
Dodatkowe rady czy coś: W przypadku zamrażania nie musicie stosować wody przegotowanej, kamień sam się wytrąci. A woda destylowana, czy jak kto woli demineralizowana powinna szybciej wyssać to co wartościowe z naszych kwiatuszków.
No i najważniejsze, jako pozbawiona konserwantów woda zapachowa będzie się psuła w tempie odpowiadającym psuciu się żywności. Najlepiej przechowujcie ja w lodówce nie dłużej niż 1-2 dni, a jeśli chcecie zachować ja na później to.. Myk do zamrażarki!
niedziela, 29 maja 2016
Leczy raka w 48 godzin
Na ile się orientuję większość z Nas należy do grup facebookowych o podobnej tematyce, stąd zdecydowałam się wypowiedzieć w pewnej budzącej mą irytację sprawie.
Bez wątpienia w ostatnich tygodniach wielokrotnie natknęliście się na artykuł o herbatce z korzeni mniszka która leczy raka w 48 godzin... Coś jak wirus darmowych doładowań spamujący tablice Waszych znajomych.
W komentarzach często widzę rozpływanie się w zachwycie nad artykułem frondy, znanej jako... Dobrze, opinie na temat frondy zachowam dla siebie.
Nie jestem naukowcem, ale kilka lat spędziłam w laboratoriach z roślinkami. Nauczono mnie tam sceptycyzmu. Wiecie jednak doskonale jak odległa jestem od powściągliwości w testowaniu najróżniejszych ciekawostek z kategorii "zioła".
Nie wolno mi oczywiście w sposób dosłowny wykrzyczeć, że zawarte tam informacje to kłamstwo, gdyż byłoby to karygodne nadużycie waszego zaufania. Chciałabym jednak skłonić Was do dyskusji w tym temacie, i indywidualnych przemyśleń, gdyż komentowanie każdego z udostępnień tegoż artykułu z osobna pochłonęłoby większą część mego i tak limitowanego w okresie wiosenno-letnim czasu.
Tak więc na początek zadałam pytanie o bezpośrednie źródło informacji, jakiś odnośnik do wyników badań naukowych czy coś... Teksty źródłowe nie są jednak silna strona frondy.
Po drugie należałoby wyjaśnić ludziom różnice między faktyczną terapią a suplementacją... Mam nadzieję że Wy, moi kochani znacie te subtelną różnicę.
W jednym z wrzuconych komentarzy zaproponowałam wpisanie w wyszukiwarce hasła "roślina, która leczy raka" i przeanalizowanie wyników. Sama oczywiście uprzednio wykonałam własne polecenie. Nie wątpię, że również podejmiecie się tego eksperymentu. Jeśli wpiszecie "powoduje raka" wyniki będą równie olśniewające.
Pozwolicie, że zademonstruję wam ten mechanizm...
Posłużę się autorskim przykładem. Jeśli napisałabym artykuł "Badania wykazały, że większość osób pijących wodę nie choruje na raka" mógłby to być artykuł prawdziwy. Nie muszę wszak doprecyzowywać, czy były to badania laboratoryjne czy statystyczne. Nie koniecznie uwzględniłabym w nim wiek badanych, ani to czy w przyszłości dopadnie ich choroba nowotworowa. Faktem jednak jest, że przy bezkrytycznym podejściu do tekstu w głowie czytelnika może pojawić się delikatne poczucie, że picie wody może pozytywnie wpłynąć na zmniejszenie ryzyka zapadalności na tą przypadłość, nieprawdaż?
To oczywiście abstrakcyjny przykład. Mogłabym równie dobrze napisać, że tlen Nas zabija, na co akurat jest masa dowodów naukowych, nie stojących w żaden sposób w sprzeczności z życiową prawda o tym, że brak tlenu zabija szybciej...
W latach 90' gdy rozwinęła się diagnostyka nowotworów w mediach sporo było reklam [tak, reklam w rozumieniu komercyjnym] specyfików z kaktusa i liany stosowanych przez indiańskie plemiona, który leczy raka, jakiejś roślinki z dalekiej afryki o podobnym działaniu... Gdzie tkwi haczyk? Były to czasy gdy ludzie przerażeni skalą występowania nowej choroby cywilizacyjnej histerycznie wręcz poszukiwali panaceum, a że popyt kreuje podaż, jak grzyby po deszczu wyrosły zadowalające ich oferty. Ludzie owej dekady byli również zafascynowani wszystkim co zagraniczne, odległe i egzotyczne...
W bieżącej dekadzie zapanowała niekwestionowana moda na powrót do korzeni. Zgłębianie zastosowań rodzimej flory. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki napłynęła kolejna fala ofert, bazujących już na lokalnych roślinach.
Dlaczego tak strasznie mnie to wzburza? Może dlatego, że o ile pałam głęboką miłością do świata, to jeśli czegokolwiek nienawidzę i mam w pogardzie, to jest to wyzysk ludzkiej naiwności i bezradności.
Aby nie pozostać gołosłowną - wiem do czego jest zdolna rodzina człowieka chorego na raka. Wiem, że nie ma takiej drogi, na którą nie wkroczy tylko po to by uratować bliską sercu osobę i że nie będzie zważała na koszty. Niestety w ten sposób stają się łatwymi potencjalnymi ofiarami wyzysku.
Tak samo rozbudzając w chorym złudne nadzieje kolejnymi złotymi środkami możemy wyrządzić mu więcej krzywdy niż pożytku. O ile autosugestia ma potężną moc, to nie można zapominać, że liczne próby nie przynoszące efektu wprowadzają człowieka w stan całkowitego poczucia beznadziei.
Nie wolno pozwolić na mydlenie tym ludziom oczu cudownymi środkami!!!
Ten post doczeka się zapewne kontynuacji, gdy tylko czas mi na to pozwoli. Nie chcę burzyć Waszej wiary w cudowną moc ziół, bo sama podzielam zaufanie do terapii naturalnych, ale chciałabym jednocześnie uchronić Was przed popadaniem w którąkolwiek ze skrajności [czyli hurra-entuzjazmu czy też sceptycyzmu]
Nie chcę też budzić w Was języka nienawiści, ale mam jedną wielką prośbę:
GDY NATRAFIACIE NA TEN ARTYKUŁ PROŚCIE UPARCIE W KOMENTARZACH O PODANIE LINKU DO TEKSTU ŹRÓDŁOWEGO!!!
Tylko tyle i aż tyle, aby przynajmniej osobom dokonujących takich bezkrytycznych udostępnień zasugerować głębsze poszukiwanie
prawdy.
A jeśli autor będzie miał jakieś zastrzeżenia, bez namysłu odsyłajcie go do tego posta lub bezpośrednio do mnie. Ja nie lękam się konfrontacji na argumenty.
Pełna troski- Wasza Wiedźma
<3
Bez wątpienia w ostatnich tygodniach wielokrotnie natknęliście się na artykuł o herbatce z korzeni mniszka która leczy raka w 48 godzin... Coś jak wirus darmowych doładowań spamujący tablice Waszych znajomych.
W komentarzach często widzę rozpływanie się w zachwycie nad artykułem frondy, znanej jako... Dobrze, opinie na temat frondy zachowam dla siebie.
Nie jestem naukowcem, ale kilka lat spędziłam w laboratoriach z roślinkami. Nauczono mnie tam sceptycyzmu. Wiecie jednak doskonale jak odległa jestem od powściągliwości w testowaniu najróżniejszych ciekawostek z kategorii "zioła".
Nie wolno mi oczywiście w sposób dosłowny wykrzyczeć, że zawarte tam informacje to kłamstwo, gdyż byłoby to karygodne nadużycie waszego zaufania. Chciałabym jednak skłonić Was do dyskusji w tym temacie, i indywidualnych przemyśleń, gdyż komentowanie każdego z udostępnień tegoż artykułu z osobna pochłonęłoby większą część mego i tak limitowanego w okresie wiosenno-letnim czasu.
Tak więc na początek zadałam pytanie o bezpośrednie źródło informacji, jakiś odnośnik do wyników badań naukowych czy coś... Teksty źródłowe nie są jednak silna strona frondy.
Po drugie należałoby wyjaśnić ludziom różnice między faktyczną terapią a suplementacją... Mam nadzieję że Wy, moi kochani znacie te subtelną różnicę.
W jednym z wrzuconych komentarzy zaproponowałam wpisanie w wyszukiwarce hasła "roślina, która leczy raka" i przeanalizowanie wyników. Sama oczywiście uprzednio wykonałam własne polecenie. Nie wątpię, że również podejmiecie się tego eksperymentu. Jeśli wpiszecie "powoduje raka" wyniki będą równie olśniewające.
Pozwolicie, że zademonstruję wam ten mechanizm...
Posłużę się autorskim przykładem. Jeśli napisałabym artykuł "Badania wykazały, że większość osób pijących wodę nie choruje na raka" mógłby to być artykuł prawdziwy. Nie muszę wszak doprecyzowywać, czy były to badania laboratoryjne czy statystyczne. Nie koniecznie uwzględniłabym w nim wiek badanych, ani to czy w przyszłości dopadnie ich choroba nowotworowa. Faktem jednak jest, że przy bezkrytycznym podejściu do tekstu w głowie czytelnika może pojawić się delikatne poczucie, że picie wody może pozytywnie wpłynąć na zmniejszenie ryzyka zapadalności na tą przypadłość, nieprawdaż?
To oczywiście abstrakcyjny przykład. Mogłabym równie dobrze napisać, że tlen Nas zabija, na co akurat jest masa dowodów naukowych, nie stojących w żaden sposób w sprzeczności z życiową prawda o tym, że brak tlenu zabija szybciej...
W latach 90' gdy rozwinęła się diagnostyka nowotworów w mediach sporo było reklam [tak, reklam w rozumieniu komercyjnym] specyfików z kaktusa i liany stosowanych przez indiańskie plemiona, który leczy raka, jakiejś roślinki z dalekiej afryki o podobnym działaniu... Gdzie tkwi haczyk? Były to czasy gdy ludzie przerażeni skalą występowania nowej choroby cywilizacyjnej histerycznie wręcz poszukiwali panaceum, a że popyt kreuje podaż, jak grzyby po deszczu wyrosły zadowalające ich oferty. Ludzie owej dekady byli również zafascynowani wszystkim co zagraniczne, odległe i egzotyczne...
W bieżącej dekadzie zapanowała niekwestionowana moda na powrót do korzeni. Zgłębianie zastosowań rodzimej flory. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki napłynęła kolejna fala ofert, bazujących już na lokalnych roślinach.
Dlaczego tak strasznie mnie to wzburza? Może dlatego, że o ile pałam głęboką miłością do świata, to jeśli czegokolwiek nienawidzę i mam w pogardzie, to jest to wyzysk ludzkiej naiwności i bezradności.
Aby nie pozostać gołosłowną - wiem do czego jest zdolna rodzina człowieka chorego na raka. Wiem, że nie ma takiej drogi, na którą nie wkroczy tylko po to by uratować bliską sercu osobę i że nie będzie zważała na koszty. Niestety w ten sposób stają się łatwymi potencjalnymi ofiarami wyzysku.
Tak samo rozbudzając w chorym złudne nadzieje kolejnymi złotymi środkami możemy wyrządzić mu więcej krzywdy niż pożytku. O ile autosugestia ma potężną moc, to nie można zapominać, że liczne próby nie przynoszące efektu wprowadzają człowieka w stan całkowitego poczucia beznadziei.
Nie wolno pozwolić na mydlenie tym ludziom oczu cudownymi środkami!!!
Ten post doczeka się zapewne kontynuacji, gdy tylko czas mi na to pozwoli. Nie chcę burzyć Waszej wiary w cudowną moc ziół, bo sama podzielam zaufanie do terapii naturalnych, ale chciałabym jednocześnie uchronić Was przed popadaniem w którąkolwiek ze skrajności [czyli hurra-entuzjazmu czy też sceptycyzmu]
Nie chcę też budzić w Was języka nienawiści, ale mam jedną wielką prośbę:
GDY NATRAFIACIE NA TEN ARTYKUŁ PROŚCIE UPARCIE W KOMENTARZACH O PODANIE LINKU DO TEKSTU ŹRÓDŁOWEGO!!!
Tylko tyle i aż tyle, aby przynajmniej osobom dokonujących takich bezkrytycznych udostępnień zasugerować głębsze poszukiwanie
prawdy.
A jeśli autor będzie miał jakieś zastrzeżenia, bez namysłu odsyłajcie go do tego posta lub bezpośrednio do mnie. Ja nie lękam się konfrontacji na argumenty.
Pełna troski- Wasza Wiedźma
<3
Dzika róża
Ile gospodyń tyle przepisów na konfiturę z płatków róży... Wiedźma nie lubi nadmiaru rozbieżnych przepisów. to psuje całą zabawę. Od jutra rusza na zbiory, wszak najlepsze płatki to te zbierane o świcie. Nie przejmuje się wygłaskanymi i wymuskanymi przepisami królowych przetworów. Ma własną wizję. Przecież robiła w swoim życiu powidła i inne dżemy. Poza tym, gdy podejmowała w swym życiu ambitne starania ścisłego trzymania się przepisu, nie wynikało z tego nic dobrego.
Tak więc na pierwszy ogień tradycyjna próba "zasyropienia" przesypując warstwowo cukrem. Nie sposób wyrokować jaki będzie smak rodzącego się specyfiku, ani czy w ogóle dojdzie do skutku jego produkcja, ale już w tej chwili jego zapach wart był wysiłku. Na pierwszy rzut wykonałam jeden słoiczek wielkości średniej szklanki. Upakowałam w niego kilka litrów płatków, więc można powiedzieć że dokonałam drastycznego załamania przestrzeni...
Róże kwieciem obsypało w tym roku obficie, o ile więc nie nadciągnie jakiś kataklizm, jeszcze sporo eksperymentów przede mną <3
Ps. Po pierwszej dobie zasyropienie dało pierwsze efekty... Efekt nazwałabym "CHCĘ WIĘCEJ!" i zaliczyłabym do kategorii bezdyskusyjnych!!!
A wraz z nastaniem jesieni doczekałam się dorodnych owoców. Zamiast trzymać się internetowych porad, do jakich celów lepiej zbierać je w stadium twardym, a do których po przemarznięciu pozwalam im wisieć na krzaku tak długo, aż nie staną się mi niezbędne. Wyjątek stanowią owoce przeznaczone do suszenia. Tu jednak, zamiast grzecznie wrzucać je do piekarnika, ścinam całe gałęzie i do czasu wyschnięcia wsadzam do wazonu umieszczonego w suchym i przewiewnym miejscu. [byle jak najdalej od pieca kuchennego, bo herbatka z sadzą jakoś nieszczególnie trafia w me gusta].
#kompot z #pączków #róży |
Rosa canina |
Drugi zbiór, tym razem pół wiadra postanowiłam zagotować, gdyż zapytawszy, dzięcięcięm będąc, mej rodzicielki jak się robi zupy usłyszałam w odpowiedzi: umiesz zrobić rosół? No to robisz rosół i dorzucasz na co masz ochotę!
Prawem serii przyjęłam, że podobna zasadą mogę ze wszystkiego otrzymać kompot, wrzucając cokolwiek do słodkiej wody. Otrzymałam. Smak- nietypowy, aczkolwiek pozytywny. Jak mi się w zamrażarce wyprodukują kostki lodu spróbuję chyba wyzyskać go jako zimny drink.
Prawem serii przyjęłam, że podobna zasadą mogę ze wszystkiego otrzymać kompot, wrzucając cokolwiek do słodkiej wody. Otrzymałam. Smak- nietypowy, aczkolwiek pozytywny. Jak mi się w zamrażarce wyprodukują kostki lodu spróbuję chyba wyzyskać go jako zimny drink.
I zasuszyć...
Ps. Po pierwszej dobie zasyropienie dało pierwsze efekty... Efekt nazwałabym "CHCĘ WIĘCEJ!" i zaliczyłabym do kategorii bezdyskusyjnych!!!
A wraz z nastaniem jesieni doczekałam się dorodnych owoców. Zamiast trzymać się internetowych porad, do jakich celów lepiej zbierać je w stadium twardym, a do których po przemarznięciu pozwalam im wisieć na krzaku tak długo, aż nie staną się mi niezbędne. Wyjątek stanowią owoce przeznaczone do suszenia. Tu jednak, zamiast grzecznie wrzucać je do piekarnika, ścinam całe gałęzie i do czasu wyschnięcia wsadzam do wazonu umieszczonego w suchym i przewiewnym miejscu. [byle jak najdalej od pieca kuchennego, bo herbatka z sadzą jakoś nieszczególnie trafia w me gusta].
środa, 25 maja 2016
Rumianek
W dniu dzisiejszym u wiedźmy pojawiły się pierwsze kwiaty rumianku tak więc kilka słów na jego temat <3
Na początek różnica między rumiankiem a rumianem, gdyż wbrew pozorom nie dla każdego jest ona w pełni oczywista. Dziadek rozróżniał po wielkości kwiatów, mamusia po liściach a na studiach powiedzieli że rumianek charakteryzuje się stożkowatym, pustym w środku dnem kwiatowym.
W sumie najistotniejsze jest że w razie pomyłki krzywda się nikomu nie stanie, więc może lećmy dalej.
Stanowisko zbioru
Rumianek to zasadniczo roślina, która lubi mieć pod górkę. Wyrośnie byle gdzie, na byle czym. Cóż jednak począć by nasze złociste koszyczki zbierane w pocie czoła nie okazały się byle jakimi?
W młodości wpojono mi, że najlepszym miejscem dla poszukiwań wolnych od oprysków kwiatów są łąki bezpośrednio przylegające do rzeki i pola rzepaku. Może kiedyś tak było, jednak po kilkunastu latach wsadziłam młodzieńcze nawyki między bajki. Nie wątpię, że surowiec z tych miejsc i tak nie będzie drastycznie gorszy od tego sklepowego, ale Wiedźmy mają wyższe standardy.
Skąd niechęć do kupnych herbatek ziołowych, zapytacie?
A, no primo -
przez kilka lat zbierałam surowce dla jednego z większych producentów. Gdy koleżanka bio-eko-cośtam zaczęła mi wychwalać, że takie ze sklepu to przynajmniej przechodzą testy laboratoryjne, osłupiałam. Oczywiście nie upieram się, że obszarpywane z kwiecia przez niektórych zbieraczy przydrożne lipy i "akacje" odstają od norm... A pokrzywa zerwana na przydrożnym rowie smakuje gorzej... Ale nie jest mi obojętny fakt, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że tak to właśnie wygląda. Nie nazywam się Max Kolonko, ale mówię jak jest.
Secundo-
Nie wszystkie ziela pochodzą ze skupu powszechnego- to oczywiście prawda. Ale... Nie mogę oczywiście podać nazwy firmy, bo zniesławienie itd... Tym niemniej jeśli zdarza się Wam czasem jechać drogą krajową nr 11/ 15, z Jarocina na północ to zapewne poczujecie ten romantyczny nastrój gdy w pewnym momencie otoczą was wonne pola rumianku. I nie będą to pola majaczące daleko na horyzoncie.
Uwaga! Uwaga! Wiedźma potrafi liczyć po łacinie dalej niż do dwóch;p
Tertio-
Rumianek jest rośliną śliczną a do tego wonną, nie tylko w okresie kwitnienia [które może rozciągnąć się nawet na kilka miesięcy] ale także części zielnych.
Co za tym idzie, bez problemu można go wysiać jako roślinę ozdobną. Wiedźma na przykład wczesną wiosną bierze słoiczek z pozostałym po zimie suszem rumiankowym i rozrzuca na rabatkach. Skala trudności - 0. Strata też niewielka, bo przechowywanie suszonych ziół powyżej dwóch lat pozbawia je pożytecznych właściwości, a również smaku.
Kolejna zaletą wysiania jest to, że rumianek każdego dnia zaoferuje nam kolejne kwiaty. Osoby zbierające surowiec po polach i łąkach zwykle wyrywając całe rośliny marnują go bardzo dużo, czyniąc jednorazowym. Dla jasności. To co widzicie na zdjęciu to całe zasoby rumianku jakimi dysponuje wiedźma. Na jedną osobę w zupełności wystarczy. Każdego dnia możemy zebrać z tych kilku krzaczków solidną garść kwiecia. Przez kilka tygodni lub miesięcy... Aaa... Zapomniałam uściślić- na jedną osobę która w rumianku zamierza się kąpać <3
Na początek różnica między rumiankiem a rumianem, gdyż wbrew pozorom nie dla każdego jest ona w pełni oczywista. Dziadek rozróżniał po wielkości kwiatów, mamusia po liściach a na studiach powiedzieli że rumianek charakteryzuje się stożkowatym, pustym w środku dnem kwiatowym.
W sumie najistotniejsze jest że w razie pomyłki krzywda się nikomu nie stanie, więc może lećmy dalej.
Stanowisko zbioru
Rumianek to zasadniczo roślina, która lubi mieć pod górkę. Wyrośnie byle gdzie, na byle czym. Cóż jednak począć by nasze złociste koszyczki zbierane w pocie czoła nie okazały się byle jakimi?
W młodości wpojono mi, że najlepszym miejscem dla poszukiwań wolnych od oprysków kwiatów są łąki bezpośrednio przylegające do rzeki i pola rzepaku. Może kiedyś tak było, jednak po kilkunastu latach wsadziłam młodzieńcze nawyki między bajki. Nie wątpię, że surowiec z tych miejsc i tak nie będzie drastycznie gorszy od tego sklepowego, ale Wiedźmy mają wyższe standardy.
Skąd niechęć do kupnych herbatek ziołowych, zapytacie?
A, no primo -
przez kilka lat zbierałam surowce dla jednego z większych producentów. Gdy koleżanka bio-eko-cośtam zaczęła mi wychwalać, że takie ze sklepu to przynajmniej przechodzą testy laboratoryjne, osłupiałam. Oczywiście nie upieram się, że obszarpywane z kwiecia przez niektórych zbieraczy przydrożne lipy i "akacje" odstają od norm... A pokrzywa zerwana na przydrożnym rowie smakuje gorzej... Ale nie jest mi obojętny fakt, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że tak to właśnie wygląda. Nie nazywam się Max Kolonko, ale mówię jak jest.
Secundo-
Nie wszystkie ziela pochodzą ze skupu powszechnego- to oczywiście prawda. Ale... Nie mogę oczywiście podać nazwy firmy, bo zniesławienie itd... Tym niemniej jeśli zdarza się Wam czasem jechać drogą krajową nr 11/ 15, z Jarocina na północ to zapewne poczujecie ten romantyczny nastrój gdy w pewnym momencie otoczą was wonne pola rumianku. I nie będą to pola majaczące daleko na horyzoncie.
Uwaga! Uwaga! Wiedźma potrafi liczyć po łacinie dalej niż do dwóch;p
Tertio-
Rumianek jest rośliną śliczną a do tego wonną, nie tylko w okresie kwitnienia [które może rozciągnąć się nawet na kilka miesięcy] ale także części zielnych.
Co za tym idzie, bez problemu można go wysiać jako roślinę ozdobną. Wiedźma na przykład wczesną wiosną bierze słoiczek z pozostałym po zimie suszem rumiankowym i rozrzuca na rabatkach. Skala trudności - 0. Strata też niewielka, bo przechowywanie suszonych ziół powyżej dwóch lat pozbawia je pożytecznych właściwości, a również smaku.
Kolejna zaletą wysiania jest to, że rumianek każdego dnia zaoferuje nam kolejne kwiaty. Osoby zbierające surowiec po polach i łąkach zwykle wyrywając całe rośliny marnują go bardzo dużo, czyniąc jednorazowym. Dla jasności. To co widzicie na zdjęciu to całe zasoby rumianku jakimi dysponuje wiedźma. Na jedną osobę w zupełności wystarczy. Każdego dnia możemy zebrać z tych kilku krzaczków solidną garść kwiecia. Przez kilka tygodni lub miesięcy... Aaa... Zapomniałam uściślić- na jedną osobę która w rumianku zamierza się kąpać <3
Rumianek |
niedziela, 22 maja 2016
Pinus - Syrop z szyszek sosnowych
Syrop sosnowy cz. 2 - czyli z szyszek.
Zasada produkcji nie różni się znacząco od tej z pędów. Tak myślę, chociaż nie mam ku temu żadnych poważnych przesłanek. Zwyczajnie Wiedźma wychodzi z założenia, że niemal wszystko da się przerobić na alkohol, zakisić lub zasyropić.
Dla wygody rozdrobniłam szyszki. Po kilku dniach na parapecie mogę wreszcie dokonać porównania obydwu syropów.
Smakują w zasadzie tak samo. Szyszki puszczają sok szybciej niż pędy. Syrop z szyszek nie wymaga filtrowania, jest więc wygodniejszy w dalszym użyciu. Jedynie pozyskanie szyszek przysparza nieco więcej trudności niż pędów, ale też nie skleja paluszków na długie dni...
Tak więc wybór należy do Was. Który ze specyfików celniej trafi w Wasze gusta?
A gdy już dokonamy porównania syropu z pędów oraz szyszek, możemy posunąć się jeszcze o krok dalej i po doświadczeniach z szyszkami majowymi [drobnymi kuleczkami] zaczekać na szyszki czerwcowe- większe i łatwiejsze do wypatrzenia wśród gałęzi. Ja pozwoliłam sobie dodatkowo jedną z porcji zalać na moment wrzątkiem, z czystej ciekawości jak ten manewr wpłynie na końcowy efekt syropienia.
Kompot i napój gazowany z szyszek sosny
Jak wspomniałam, jedną z porcji szyszek przeznaczonych na syrop uprzednio sparzyłam wrzątkiem dla porównania efektów. Efekty widoczne są już po kilkunastu godzinach. O ile pierwsze z tradycyjnie zasyropianych puściły w ciągu jednego dnia cały słoiczek syropu, o tyle te w gorącej wodzie kąpane, nie przejawiały podobnych skłonności. Ale przecież to jeszcze nie oznacza pełnej klęski eksperymentu. Zagotowałam wodę, zalałam jak to zwykłam czynić w przypadku kompotów i zakręcone szczelnie pozostawiłam na noc. A że czekanie nie jest mą najmocniejszą stroną, już z ranka pognałam do sklepu po wodę gazowaną...
Napój orzeźwiający, lekko kwaskowaty.
Tak to sobie wymyśliłam - misja zakończona sukcesem <3
Ps. Pomyślałam, że przy okazji dorzucę Wam w bonusie drobne ułatwienie dla tych, którym zdarza się zapomnieć o użyciu rękawiczek do obróbki tych lepkich łobuzów. Rozpuszczalnik do farb olejnych całkowicie usunie z waszych łapek żywiczne plany, no a mydło ostatecznie rozprawi się z tłustymi i drażniącymi zapachem pozostałościami rozpuszczalnika.
Teraz już nie macie żadnej wymówki przed ruszeniem na zbiory :)
Zasada produkcji nie różni się znacząco od tej z pędów. Tak myślę, chociaż nie mam ku temu żadnych poważnych przesłanek. Zwyczajnie Wiedźma wychodzi z założenia, że niemal wszystko da się przerobić na alkohol, zakisić lub zasyropić.
Dla wygody rozdrobniłam szyszki. Po kilku dniach na parapecie mogę wreszcie dokonać porównania obydwu syropów.
Smakują w zasadzie tak samo. Szyszki puszczają sok szybciej niż pędy. Syrop z szyszek nie wymaga filtrowania, jest więc wygodniejszy w dalszym użyciu. Jedynie pozyskanie szyszek przysparza nieco więcej trudności niż pędów, ale też nie skleja paluszków na długie dni...
Tak więc wybór należy do Was. Który ze specyfików celniej trafi w Wasze gusta?
syrop z sosny |
Kompot i napój gazowany z szyszek sosny
Jak wspomniałam, jedną z porcji szyszek przeznaczonych na syrop uprzednio sparzyłam wrzątkiem dla porównania efektów. Efekty widoczne są już po kilkunastu godzinach. O ile pierwsze z tradycyjnie zasyropianych puściły w ciągu jednego dnia cały słoiczek syropu, o tyle te w gorącej wodzie kąpane, nie przejawiały podobnych skłonności. Ale przecież to jeszcze nie oznacza pełnej klęski eksperymentu. Zagotowałam wodę, zalałam jak to zwykłam czynić w przypadku kompotów i zakręcone szczelnie pozostawiłam na noc. A że czekanie nie jest mą najmocniejszą stroną, już z ranka pognałam do sklepu po wodę gazowaną...
Napój orzeźwiający, lekko kwaskowaty.
Kompot i napój gazowany z sosny |
Tak to sobie wymyśliłam - misja zakończona sukcesem <3
Ps. Pomyślałam, że przy okazji dorzucę Wam w bonusie drobne ułatwienie dla tych, którym zdarza się zapomnieć o użyciu rękawiczek do obróbki tych lepkich łobuzów. Rozpuszczalnik do farb olejnych całkowicie usunie z waszych łapek żywiczne plany, no a mydło ostatecznie rozprawi się z tłustymi i drażniącymi zapachem pozostałościami rozpuszczalnika.
Teraz już nie macie żadnej wymówki przed ruszeniem na zbiory :)
poniedziałek, 16 maja 2016
Pinus - Syrop z pędów sosny
Syrop z pędów sosny
Na szczęście poza żywicznym dżemikiem z szyszek, mamy jeszcze w opcjach inny słodki przysmak- syrop z pędów sosny. Przepis o podobnym stopniu trudności, jedynie nieco bardziej rozciągnięty w czasie.
Zbieramy młode pędy sosny. Umieszczamy je w szklanym naczyniu warstwami przesypując cukrem. Ubijamy aby wyeliminować puste przestrzenie. Odstawiamy na słoneczny parapet na kilka dni. Gdy pędy puszczą soki, zlewamy słodki syrop do buteleczki lub małego słoiczka i odstawiamy do lodówki, gdzie spokojnie wytrwa do zimy i sezonu kaszelkowego.
Smak syropu ma jedną zasadniczą wadę: jest tak pyszny, że może zimy nie dotrwać <3
Wskazówka wiedźmy: Zwróćcie uwagę na miejsce zbioru pędów. Najlepiej w pierwszym roku zebrać z kilku stanowisk i "nastawić" w osobnych naczyniach. W przeciwnym wypadku możemy stracić całość syropu za sprawą patogenów [na przykład pleśni]
Smacznego i na zdrowie!!!
Na szczęście poza żywicznym dżemikiem z szyszek, mamy jeszcze w opcjach inny słodki przysmak- syrop z pędów sosny. Przepis o podobnym stopniu trudności, jedynie nieco bardziej rozciągnięty w czasie.
Zbieramy młode pędy sosny. Umieszczamy je w szklanym naczyniu warstwami przesypując cukrem. Ubijamy aby wyeliminować puste przestrzenie. Odstawiamy na słoneczny parapet na kilka dni. Gdy pędy puszczą soki, zlewamy słodki syrop do buteleczki lub małego słoiczka i odstawiamy do lodówki, gdzie spokojnie wytrwa do zimy i sezonu kaszelkowego.
Smak syropu ma jedną zasadniczą wadę: jest tak pyszny, że może zimy nie dotrwać <3
Wskazówka wiedźmy: Zwróćcie uwagę na miejsce zbioru pędów. Najlepiej w pierwszym roku zebrać z kilku stanowisk i "nastawić" w osobnych naczyniach. W przeciwnym wypadku możemy stracić całość syropu za sprawą patogenów [na przykład pleśni]
Smacznego i na zdrowie!!!
Łopian- Arctium
Coś wiedźma ostatnio zabiegana... Niebawem podzieli się a Wami efektami tego pędu, a na ten czas za podstawię żywieniową służą jakże skromne, nie dzikie ale niekupne, pierwsze efekty treningu z łopatą i grabiami: szpinak, rukola, sałaty, koperek, pietruszka, szczypiorek, tymianek, lubczyk, nać czosnku, jarmuż...
Skropione lekkim sosem na bazie oliwy lub jednego z mnogich dostępnych olejów [z utartymi ziołami, albo drobno poszatkowanymi, albo gdy leń dopadnie skubanymi - wersja fast sos]
A na przystawkę dzikie szparagi <3 Prosto z łąki. Może i mniej okazałe od tych uprawnych, ale też intensywniejsze w smaku [jak to dziczyzna] i zdaje się delikatniejszej struktury. Trzeba jedynie dobrać się do nich wcześniej niż uczynią to ślimaki.
Co ostatnio przetestowała wiedźma?
Korzeń łopianu.
Struktura, jak na porę roku przystało- łykowata. Może na jesieni będzie lepiej.
Smak... hmmm... Mój ulubiony szef kuchni poradził by porównać do pasternaka, bo to bardziej jazzy... Niestety wiedźma nie wie nawet jak się jazzy pisze, toteż pozostając przy bliższych jej słownikowo oraz kulinarnie terminach porówna go do korzenia pietruszki <3
Korzeń łopianu można podobno kisić... Poczekamy... zobaczymy..
W Japonii, Chinach i na Jawie uprawia się go jako warzywo.
Szeroko stosowany w medycynie tradycyjnej.Ale ten wątek szeroko rozwinie przed wami Google, albo wiedźma, jeśli zdecyduje się na założenie pełnowymiarowego bloga;p
Potencjał jest.
Ps. Gdyby ktoś miał wątpliwość czym jest łopian [gdyż coraz częściej spotykam osoby nie dostrzegające różnicy między wspomnianym a łubinem, lub biorących jego liście za rabarbar] to jest to właśnie ten rzep co czepia się psiego ogona >3
Skropione lekkim sosem na bazie oliwy lub jednego z mnogich dostępnych olejów [z utartymi ziołami, albo drobno poszatkowanymi, albo gdy leń dopadnie skubanymi - wersja fast sos]
A na przystawkę dzikie szparagi <3 Prosto z łąki. Może i mniej okazałe od tych uprawnych, ale też intensywniejsze w smaku [jak to dziczyzna] i zdaje się delikatniejszej struktury. Trzeba jedynie dobrać się do nich wcześniej niż uczynią to ślimaki.
Co ostatnio przetestowała wiedźma?
Korzeń łopianu.
Struktura, jak na porę roku przystało- łykowata. Może na jesieni będzie lepiej.
Smak... hmmm... Mój ulubiony szef kuchni poradził by porównać do pasternaka, bo to bardziej jazzy... Niestety wiedźma nie wie nawet jak się jazzy pisze, toteż pozostając przy bliższych jej słownikowo oraz kulinarnie terminach porówna go do korzenia pietruszki <3
Korzeń łopianu można podobno kisić... Poczekamy... zobaczymy..
W Japonii, Chinach i na Jawie uprawia się go jako warzywo.
Szeroko stosowany w medycynie tradycyjnej.Ale ten wątek szeroko rozwinie przed wami Google, albo wiedźma, jeśli zdecyduje się na założenie pełnowymiarowego bloga;p
Potencjał jest.
Ps. Gdyby ktoś miał wątpliwość czym jest łopian [gdyż coraz częściej spotykam osoby nie dostrzegające różnicy między wspomnianym a łubinem, lub biorących jego liście za rabarbar] to jest to właśnie ten rzep co czepia się psiego ogona >3
Łopian |
Pinus - Konfitura z szyszek sosnowych
Konfitura z szyszek sosnowych
Jednoroczne szyszki sosnowe [to te małe, zielone kuleczki]
Cukier w proporcji 1:1
Blendujemy.
Przekładamy do słoiczków i wsadzamy do lodówki.
Przepis w skali trudności: 1
Moje odczucia względem tego wytworu są mieszane.
Nie przeczę, że rześki i oryginalny. Aczkolwiek jak dla mnie pozostający po spożyciu posmak żywicy wyklucza go z moich dalszych kulinarnych eksperymentów.
Przetestowane. Nietrujące, ale dla wiedźmy niejadalne zarazem.
Jednoroczne szyszki sosnowe [to te małe, zielone kuleczki]
Cukier w proporcji 1:1
Blendujemy.
Przekładamy do słoiczków i wsadzamy do lodówki.
Przepis w skali trudności: 1
Moje odczucia względem tego wytworu są mieszane.
Nie przeczę, że rześki i oryginalny. Aczkolwiek jak dla mnie pozostający po spożyciu posmak żywicy wyklucza go z moich dalszych kulinarnych eksperymentów.
Przetestowane. Nietrujące, ale dla wiedźmy niejadalne zarazem.
#konfitura z szyszek |
Mięta- Mentha
Szanowni Państwo pozwolą, że podeprę się cytatem:
"Numernabis: Ściągnij jak najwięcej robotników i zrób fundamenty o tam. A tam, koło tej palmy, będzie wielka aleja z mnóstwem posągów! Aleja imienia Mnóstwa Posągów! A tam – ogrody. No wiesz, figowce, bananowce, daktylowce, wierzby płaczące, brzoza… A tam – pałac! Ogromny, przestronny, taka chata! I dziedziniec pełen tancerek i wszystkie będą robić taaak! (Rusza biodrami) A tutaj… malutkie geranium. Tak. Pełen wypas. Wypas po pachy. Odrobinę wyobraźni!
Otis: Odrobinę..."
Może nie geranium, ale malutkie bez dwóch zdań;p Tak to sobie wymyśliłam i tymi ręcami wykonałam!!!
A przy okazji, skoro poczułam miętę...
Mięta (Mentha Labiatae) to jedna z najstarszych roślin zielarskich na świecie. Opisywana była w papirusach egipskich już w XVI w. p.n.e. Używana w medycynie chińskiej, a także do napojów chłodzących. Występowała w starojapońskich legendach. Biblijni faryzeusze uważali miętę, koper i kminek za rośliny na tyle cenne, że pobierali od ich zbiorów dziesięcinę. Żydzi posypywali miętą podłogę w synagogach. To samo robili później rzymscy chrześcijanie w kościołach, nazywając ją zielem św. Marii.
Nazwa rodzaju - Mentha pochodzi od greckiej bogini (a może to była nimfa?) Menty personifikującej rozum ludzki. Musiała być również urodziwa, bo w mitologii greckiej Hades zmienił ją w roślinę, aby uchronić przed zemstą swojej zazdrosnej żony.
W starożytnej Grecji i Rzymie mięta była popularna. Owidiusz przedstawiał miętę jako symbol gościnności. Opisywał parę wieśniaków, Baucis i Filemona, którzy czyścili nią naczynia przed podaniem posiłku gościom.
Hipokrates opisywał lecznicze właściwości mięty. Pliniusz uważał, że mięta pobudza pracę mózgu, dlatego uczniowie rzymskich filozofów nosili na głowie wianki ze świeżych gałązek mięty.
Galen zalecał stosowanie naparów z liści.
W średniowieczu uprawę mięty i innych ziół rozpropagowali zakonnicy. Muzykalni benedyktyni uważali nawet, że herbatka z mięty nadaje głosowi miękkie i delikatne brzmienie. Wiele odmian mięty uprawiano w Europie już w IX w. Awicenna ustalił w XI w. zakres jej terapeutycznego stosowania.
Dzisiaj znamy ponad 600 odmian mięty. W Polsce występuje kilka gatunków m. in. mięta polej, nadwodna czy zielona.
żródło opracowania : http://dorodnepomidory.bloog.pl/id,331896606,title,Mieta,index.html?smoybbtticaid=616f7b
"Numernabis: Ściągnij jak najwięcej robotników i zrób fundamenty o tam. A tam, koło tej palmy, będzie wielka aleja z mnóstwem posągów! Aleja imienia Mnóstwa Posągów! A tam – ogrody. No wiesz, figowce, bananowce, daktylowce, wierzby płaczące, brzoza… A tam – pałac! Ogromny, przestronny, taka chata! I dziedziniec pełen tancerek i wszystkie będą robić taaak! (Rusza biodrami) A tutaj… malutkie geranium. Tak. Pełen wypas. Wypas po pachy. Odrobinę wyobraźni!
Otis: Odrobinę..."
Może nie geranium, ale malutkie bez dwóch zdań;p Tak to sobie wymyśliłam i tymi ręcami wykonałam!!!
A przy okazji, skoro poczułam miętę...
Mięta (Mentha Labiatae) to jedna z najstarszych roślin zielarskich na świecie. Opisywana była w papirusach egipskich już w XVI w. p.n.e. Używana w medycynie chińskiej, a także do napojów chłodzących. Występowała w starojapońskich legendach. Biblijni faryzeusze uważali miętę, koper i kminek za rośliny na tyle cenne, że pobierali od ich zbiorów dziesięcinę. Żydzi posypywali miętą podłogę w synagogach. To samo robili później rzymscy chrześcijanie w kościołach, nazywając ją zielem św. Marii.
Nazwa rodzaju - Mentha pochodzi od greckiej bogini (a może to była nimfa?) Menty personifikującej rozum ludzki. Musiała być również urodziwa, bo w mitologii greckiej Hades zmienił ją w roślinę, aby uchronić przed zemstą swojej zazdrosnej żony.
W starożytnej Grecji i Rzymie mięta była popularna. Owidiusz przedstawiał miętę jako symbol gościnności. Opisywał parę wieśniaków, Baucis i Filemona, którzy czyścili nią naczynia przed podaniem posiłku gościom.
Hipokrates opisywał lecznicze właściwości mięty. Pliniusz uważał, że mięta pobudza pracę mózgu, dlatego uczniowie rzymskich filozofów nosili na głowie wianki ze świeżych gałązek mięty.
Galen zalecał stosowanie naparów z liści.
W średniowieczu uprawę mięty i innych ziół rozpropagowali zakonnicy. Muzykalni benedyktyni uważali nawet, że herbatka z mięty nadaje głosowi miękkie i delikatne brzmienie. Wiele odmian mięty uprawiano w Europie już w IX w. Awicenna ustalił w XI w. zakres jej terapeutycznego stosowania.
Dzisiaj znamy ponad 600 odmian mięty. W Polsce występuje kilka gatunków m. in. mięta polej, nadwodna czy zielona.
fot. Irena Cz. |
Mahonia Niezapominajka Glistnik Judaszowe srebrniki
Mahonia ostrolistna. Inne nazwy: mahonia pospolita, ościał pospolity.
- Mahonia jest krzewem stanowym Oregonu. Jej angielska nazwa to Oregon-grape.
- Jest to popularna roślina ozdobna, której gałęzie wykorzystywane są do wyrobu wiązanek i wieńców pogrzebowych oraz na Święto Zmarłych.
- Duży stopień pokrewieństwa pomiędzy berberysami i mahoniami sprawił, że już w 1850r stworzono międzyrodzajowego mieszańca.
- Starsze krzewy, o ile nie są obcinane na wiązanki, corocznie obficie kwitną i owocują, dając piękny efekt dekoracyjny i ściągając do ogrodu pszczoły (roślina miododajna ).
- Dawniej próbowano mahonią leczyć choroby skóry oraz używano jej kwiatów do barwienia tkanin na złotożółto.
-Podobno jadalne owoce [http://pinkcake.blox.pl/2014/07/Kompot-z-mahonii.html] Informacje na blogu prawie identyczne z tymi w Wikipedii ;p
- Mahonia jest krzewem stanowym Oregonu. Jej angielska nazwa to Oregon-grape.
- Jest to popularna roślina ozdobna, której gałęzie wykorzystywane są do wyrobu wiązanek i wieńców pogrzebowych oraz na Święto Zmarłych.
- Duży stopień pokrewieństwa pomiędzy berberysami i mahoniami sprawił, że już w 1850r stworzono międzyrodzajowego mieszańca.
- Starsze krzewy, o ile nie są obcinane na wiązanki, corocznie obficie kwitną i owocują, dając piękny efekt dekoracyjny i ściągając do ogrodu pszczoły (roślina miododajna ).
- Dawniej próbowano mahonią leczyć choroby skóry oraz używano jej kwiatów do barwienia tkanin na złotożółto.
-Podobno jadalne owoce [http://pinkcake.blox.pl/2014/07/Kompot-z-mahonii.html] Informacje na blogu prawie identyczne z tymi w Wikipedii ;p
#mahonia |
Chelidonium maius (majus) L. – Glistnik jaskółcze ziele
dawniej określany jako „Dar Niebios” (coeli donum, stąd nazwa rodzajowa chelidonium)
I żeby nie było że zawsze tylko ciocia Wiki, tym razem źródło wyższych lotów, bo naukowe:)
#glistnik |
Niezapominajka
Myosotis L. – dosłownie "mysie uszko" z greckiego mys – mysz (w dopełniaczu myos) i us – ucho (w dopełniaczu otos)
Lunaria annua -Miesiącznica roczna (Judaszowe srebrniki)
Kwiaty rośliny zapylane są przez motyle nocne
Lunaria annua #Wiedźma na swoim |
Jarzębina
Jarząb pospolity, jarząb zwyczajny, jarzębina (Sorbus aucuparia L.)
Może ograniczę się do kilku ciekawostek, gdyż zastosowania omówimy dokładniej jesienią, przy okazji zbiorów;p
Łacińska nazwa rośliny w dosłownym tłumaczeniu oznacza jarzębina łowiąca ptaki. Dawniej bowiem ptasznicy używali jej owoców za przynętę w swoich pułapkach[8].
To właśnie z tej rośliny po raz pierwszy otrzymano przez ekstrakcję kwas sorbinowy.
Jest jednym z żywicieli gąsienic motyla barczatka dębolistna.
-owoce w stanie surowym nie nadają się do spożycia przez człowieka. Proces suszenia na szczęście pozbawia je szkodliwych właściwości ;p
Może ograniczę się do kilku ciekawostek, gdyż zastosowania omówimy dokładniej jesienią, przy okazji zbiorów;p
Łacińska nazwa rośliny w dosłownym tłumaczeniu oznacza jarzębina łowiąca ptaki. Dawniej bowiem ptasznicy używali jej owoców za przynętę w swoich pułapkach[8].
To właśnie z tej rośliny po raz pierwszy otrzymano przez ekstrakcję kwas sorbinowy.
Jest jednym z żywicieli gąsienic motyla barczatka dębolistna.
-owoce w stanie surowym nie nadają się do spożycia przez człowieka. Proces suszenia na szczęście pozbawia je szkodliwych właściwości ;p
Jabłoń domowa- Malus domestica
Jabłoń domowa |
Malus domestica czyli Jabłoń domowa.
Otula zapachem całą okolicę:)
Jabłonie są jednymi z najdłużej uprawianych przez człowieka roślin użytkowych. Z wykopalisk wiadomo, że początek ich uprawy sięga okresu neolitu.
Jabłek nie należy przechowywać z innymi owocami, ponieważ wydzielany przez nie etylen powoduje szybsze dojrzewanie i psucie się innych owoców.
Więcej o Jabłoni : http://jablonmoimzyciem.blogspot.com/2015/05/ciekawostki-o-jaboni.html
Jesienią o jabłkach:
Spec-fachura obejrzał piec i orzekł, że wobec tego denata, konieczne będzie przedsięwzięcie drastycznych środków.
Wiedźma stojąca w drzwiach uniosła kilof [pamiątkę po dziadku partyzancie] i przyjęła postawę bojową. Może nie aż tak, przynajmniej jeszcze nie -uspokoił spec. Następnie dokonał transmutacji angielki w hybrydę anglo-szamotową. Tuning objął również wypełnienie piekarnika cegłami. Teraz to już prawie kaflowy. Co w związku z tym? Czas na jabłka!!!
Kosz jabłek |
Wszak od tygodnia tęsknie wyczekują chwili, gdy trafią do słoika... No własnie, słoiki... W zeszłym roku było ich tyle, że mogłam rozdawać. No to rozdałam. Jak zatem zmieścić 2 pełne kosze do 10 słoików? Czasu pod dostatkiem, można zatem poszaleć. Zatem zamiast wrzątkiem postanawiam zalewać owoce esencjonalnym wywarem z pozostałych owoców. Po drodze orientuję się też, że nie mam cukru, ale przecież mam nadal solidne zapasy miodku majowego, zatem gramy dalej <3
Tym sposobem uczciwszy wskrzeszenie z krainy umarłych zabytkowego pieca, a obecnie piecowej hybrydy mogę wreszcie zasiąść przed komputerem, sącząc kompot 200% i podzielić się radością <3
Ps. W świeżych jabłkach znajdziemy prawdziwe bogactwo składników odżywczych, takich jak: witaminy: C, B1, B2, B3, B5, B6, B12, A, D, K, E, a oprócz tego: mnóstwo błonnika, retinol, tokoferol, beta-karoten oraz likopen.
A jak tam wasze przetwory?
Tym sposobem uczciwszy wskrzeszenie z krainy umarłych zabytkowego pieca, a obecnie piecowej hybrydy mogę wreszcie zasiąść przed komputerem, sącząc kompot 200% i podzielić się radością <3
Ps. W świeżych jabłkach znajdziemy prawdziwe bogactwo składników odżywczych, takich jak: witaminy: C, B1, B2, B3, B5, B6, B12, A, D, K, E, a oprócz tego: mnóstwo błonnika, retinol, tokoferol, beta-karoten oraz likopen.
A jak tam wasze przetwory?
Lilak pospolity
Lilak pospolity- Syringa vulgaris
Wam też wmawiali, że zjedzenie 5-o płatkowego kwiatka przynosi szczęście?
Ciekawostki:
-Surowcem leczniczym są liście i kwiaty. Te pierwsze należy zbierać przed rozwinięciem się kwiatów i suszyć w przewiewnym, ocienionym miejscu.
Świeże, zielone i zmielone liście lilaka goją ropiejące rany, a całe, umyte i przyłożone do czoła i skroni, likwidują ból głowy. Natomiast suszone w połączeniu z kwiatem lipy są znakomitym środkiem napotnym i pomagają uporać się z przeziębieniem. Kompres z naparu z liści pomaga leczyć trudno gojące się rany. Ze świeżych liści można też przygotowywać maście i mazidła, które stosuje się w bólach neurologicznych i stawowych.
Z kolei napar z kwiatów lilaka medycyna ludowa zaleca do picia w przypadku nadciśnienia, kaszlu, kokluszu, malarii oraz ostrych biegunek. (Napar – zalać łyżkę kwiatów szklanką wrzątku i parzyć pod przykryciem 15 minut).
Odwar natomiast (czyli gotowane przez 20 minut na małym ogniu kwiaty w proporcji: łyżka kwiatów zalana szklanką wody, a potem ta porcja uzupełniona do pełnej szklanki przegotowaną wodą) lekko osłodzony miodem stosuje się przy przeziębieniach.
Z kwiatów robi się również mazidło do nacierania przy zapaleniu korzonków nerwowych, bólach reumatycznych, ostrogach piętowych oraz nalewkę do nacierania.
Przy zbieraniu liści i kwiatów oraz podczas przygotowywania maści, nalewki czy mazidła uważać, aby sokiem nie zatrzeć oczu, a potem dokładnie umyć i wytrzeć ręce.
Jest symbolem stanu New Hampshire.
Wam też wmawiali, że zjedzenie 5-o płatkowego kwiatka przynosi szczęście?
Ciekawostki:
-Surowcem leczniczym są liście i kwiaty. Te pierwsze należy zbierać przed rozwinięciem się kwiatów i suszyć w przewiewnym, ocienionym miejscu.
Świeże, zielone i zmielone liście lilaka goją ropiejące rany, a całe, umyte i przyłożone do czoła i skroni, likwidują ból głowy. Natomiast suszone w połączeniu z kwiatem lipy są znakomitym środkiem napotnym i pomagają uporać się z przeziębieniem. Kompres z naparu z liści pomaga leczyć trudno gojące się rany. Ze świeżych liści można też przygotowywać maście i mazidła, które stosuje się w bólach neurologicznych i stawowych.
Z kolei napar z kwiatów lilaka medycyna ludowa zaleca do picia w przypadku nadciśnienia, kaszlu, kokluszu, malarii oraz ostrych biegunek. (Napar – zalać łyżkę kwiatów szklanką wrzątku i parzyć pod przykryciem 15 minut).
Odwar natomiast (czyli gotowane przez 20 minut na małym ogniu kwiaty w proporcji: łyżka kwiatów zalana szklanką wody, a potem ta porcja uzupełniona do pełnej szklanki przegotowaną wodą) lekko osłodzony miodem stosuje się przy przeziębieniach.
Z kwiatów robi się również mazidło do nacierania przy zapaleniu korzonków nerwowych, bólach reumatycznych, ostrogach piętowych oraz nalewkę do nacierania.
Przy zbieraniu liści i kwiatów oraz podczas przygotowywania maści, nalewki czy mazidła uważać, aby sokiem nie zatrzeć oczu, a potem dokładnie umyć i wytrzeć ręce.
Jest symbolem stanu New Hampshire.
#Lilak #pospolity #Wiedźma na swoim |
Morwa biała
Uwaga! Uwaga! Anegdotka wpada!
Wiedźma nie zawsze mieszka sama. Znaczy sama nie mieszka nigdy- zawsze między nogami pałęta się ruinowa menażeria. Ale zdarza się, że również homo sapiens zawita.
Dawno a może niedawno. pewna niewiasta dzieliła z wiedźmą miejscówkę. Sugerując się bez wątpienia molestującymi nas z ekranu reklamami o celulicie i wypieraniu wody z organizmu [poprzedzonych reklamami wody butelkowej, którą trzeba pic, żeby się nie odwodnić] zażyczyła sobie jakiś specyfik odwadniający.
Co prawda roślin o właściwościach moczopędnych jest co niemiara [każda w której specyfikacji znajdziecie oczyszczanie i detoksykację].
Wiedźma jednak udała się do apteki. Poprosiła o wszystkie rodzaje dehydratorów. Zasiadła przy stanowisku dla dzieci [tym z klockami na pręciku] i zagłębiła się w lekturze. To taki moment, gdy dotychczas absolutnie nieprzydatna wiedza z łaciny znajduje zastosowanie. Wszędzie bio, eko, 100%natural Morus Alba.
Jest to jeden z moich ulubionych morusów, szczególnie, że od lat najmłodszych, a ściślej od czasów przedszkolnych wspinałam się na płot by tylko dosięgnąć owoców. Ale nie o owocach w tym odcinku. Wiedźma wróciła z apteki i zaparzyła koleżance herbatki z morwowych listków.
Ciekawostka
Poza Morwą białą, istnieje również Morwa czarna [Morus nigra]
Nie należy jednak doszukiwać się jej w Polsce. Barwa owoców nie determinuje różnicy gatunkowej. Czarne lub czerwone owoce sugerują jedynie, że mamy do czynienia z egzemplarzem zdziczałym.
Co więcej w temacie powie nam wujek google?
-Jej liście stanowią pożywienie dla gąsienic jedwabnika morwowego.
-Morwy białe są często sadzone jako rośliny ozdobne, m.in. przy drogach, w parkach. Nadają się również na wysokie żywopłoty.
-W tradycyjnej medycynie chińskiej stosowano liście morwy białej m.in. w obniżaniu wysokiego ciśnienia krwi i wysokiego poziomu cholesterolu. Podobne właściwości wykazywały także ekstrakty z kory korzenia morwy, które dodatkowo wykorzystywane były przeciwzapalnie, jako środki chroniące wątrobę i nerki, a także jako środki przeciwbólowe.
-Owoce są jadalne.
-Pędy i liście zawierają hormon wzrostu - w Chinach napar podawano dzieciom wątłym i wolno rosnącym. [Chyba na małą skalę, gdyż Azjaci jako populacja w dalszym ciągu do najwyższych nie należą]
Ps. Oczywiście jak w zasadzie każde opisywane we współczesnych poradnikach ziele, w pierwszej kolejności napisano że leczy nowotwory... To niestety znak naszych czasów- agresywny marketing. Wiedźma nie wieży w podobne nowości, aczkolwiek w najmniejszym stopniu nie poddaje w wątpliwość innych zalet zieleniny:)
Wiedźma nie zawsze mieszka sama. Znaczy sama nie mieszka nigdy- zawsze między nogami pałęta się ruinowa menażeria. Ale zdarza się, że również homo sapiens zawita.
Dawno a może niedawno. pewna niewiasta dzieliła z wiedźmą miejscówkę. Sugerując się bez wątpienia molestującymi nas z ekranu reklamami o celulicie i wypieraniu wody z organizmu [poprzedzonych reklamami wody butelkowej, którą trzeba pic, żeby się nie odwodnić] zażyczyła sobie jakiś specyfik odwadniający.
Co prawda roślin o właściwościach moczopędnych jest co niemiara [każda w której specyfikacji znajdziecie oczyszczanie i detoksykację].
Wiedźma jednak udała się do apteki. Poprosiła o wszystkie rodzaje dehydratorów. Zasiadła przy stanowisku dla dzieci [tym z klockami na pręciku] i zagłębiła się w lekturze. To taki moment, gdy dotychczas absolutnie nieprzydatna wiedza z łaciny znajduje zastosowanie. Wszędzie bio, eko, 100%natural Morus Alba.
Jest to jeden z moich ulubionych morusów, szczególnie, że od lat najmłodszych, a ściślej od czasów przedszkolnych wspinałam się na płot by tylko dosięgnąć owoców. Ale nie o owocach w tym odcinku. Wiedźma wróciła z apteki i zaparzyła koleżance herbatki z morwowych listków.
Ciekawostka
Poza Morwą białą, istnieje również Morwa czarna [Morus nigra]
Nie należy jednak doszukiwać się jej w Polsce. Barwa owoców nie determinuje różnicy gatunkowej. Czarne lub czerwone owoce sugerują jedynie, że mamy do czynienia z egzemplarzem zdziczałym.
Co więcej w temacie powie nam wujek google?
-Jej liście stanowią pożywienie dla gąsienic jedwabnika morwowego.
-Morwy białe są często sadzone jako rośliny ozdobne, m.in. przy drogach, w parkach. Nadają się również na wysokie żywopłoty.
-W tradycyjnej medycynie chińskiej stosowano liście morwy białej m.in. w obniżaniu wysokiego ciśnienia krwi i wysokiego poziomu cholesterolu. Podobne właściwości wykazywały także ekstrakty z kory korzenia morwy, które dodatkowo wykorzystywane były przeciwzapalnie, jako środki chroniące wątrobę i nerki, a także jako środki przeciwbólowe.
-Owoce są jadalne.
-Pędy i liście zawierają hormon wzrostu - w Chinach napar podawano dzieciom wątłym i wolno rosnącym. [Chyba na małą skalę, gdyż Azjaci jako populacja w dalszym ciągu do najwyższych nie należą]
Ps. Oczywiście jak w zasadzie każde opisywane we współczesnych poradnikach ziele, w pierwszej kolejności napisano że leczy nowotwory... To niestety znak naszych czasów- agresywny marketing. Wiedźma nie wieży w podobne nowości, aczkolwiek w najmniejszym stopniu nie poddaje w wątpliwość innych zalet zieleniny:)
fot. Wiedźma na swoim
Szczawik zajęczy
Bezsprzecznie mój ukochany Szczawik zajęczy:)
Pyszny zarówno w postaci surowej [najsmaczniejsze są kwiatki], w sałatce, zupie, sosie, koktajlu... Ech, poziom kulinarnej ekscytacji wiedźmy sięga zenitu. Okres zbioru jest dość krótki, i własnie ruszył.
Właściwości
-Zawiera bardzo dużo witamin C (Na szkorbut i te sprawy. Gdybyście zatem szanowne damy żyły w powiedzmy XVIIIw. i miały męża marynarza...) , B, wapnia
-Skutecznie gasi pragnienie.
-Pomocna przy niestrawności, zatruciach krwi – oczyszcza krew lepiej niż pokrzywa, żółtaczce, wymiotach, stanach zapalnych nerek i pęcherza, zapaleniach dziąseł, pleśniawkach oraz robaczycy przewodu pokarmowego. Są doniesienia że pomaga, także w chorobie nowotworowej.
-Pobudza trawienie i wydzielanie śliny, zjedzenie kilku świeżych listków likwiduje zgagę, oczyszcza wątrobę
-Sok z liści po gotowaniu, zmienia kolor na czerwony – leczy rany i może być stosowany jako płyn do płukania jamy ustnej i gardła, leczy owrzodzenia, siniaki i obrzęki.
Najciekawsze z przepisów na jakie natrafiłam to
LODY
Na zimę ziele zmielić na papkę i zamrozić (uwaga na aluminiowe maszynki do mięsa!, reagują z sokiem szczawika; proponuje blendery bez aluminium). Sok-macerat z ziela zamrozić w kostki lodowe (wlać do torebek na lód i do zamrażalnika, spożywać jako źródło kwasów karboksylowych – znanych z cyklu Krebsa, witaminy C, soli potasowych i żelaza, flawonów, chlorofilu).
ORANŻADA
Zagotować świeże lub suszone zioła w wodzie, schłodzić lodem, osłodzić do smaku np. miodem. Gasi pragnienie lepiej niż każdy inny napój.
źródło: http://sekrety-zdrowia.org/szczawik-zajeczy-wlasciwosci-zastosowanie-i-przepisy/
Zatem dopóki młode i soczyste listki szczawiku nie staną się suche i łykowate rozglądajcie się po lasach w poszukiwaniu wiedźm, które wiedza co dobre <3
Pyszny zarówno w postaci surowej [najsmaczniejsze są kwiatki], w sałatce, zupie, sosie, koktajlu... Ech, poziom kulinarnej ekscytacji wiedźmy sięga zenitu. Okres zbioru jest dość krótki, i własnie ruszył.
Właściwości
-Zawiera bardzo dużo witamin C (Na szkorbut i te sprawy. Gdybyście zatem szanowne damy żyły w powiedzmy XVIIIw. i miały męża marynarza...) , B, wapnia
-Skutecznie gasi pragnienie.
-Pomocna przy niestrawności, zatruciach krwi – oczyszcza krew lepiej niż pokrzywa, żółtaczce, wymiotach, stanach zapalnych nerek i pęcherza, zapaleniach dziąseł, pleśniawkach oraz robaczycy przewodu pokarmowego. Są doniesienia że pomaga, także w chorobie nowotworowej.
-Pobudza trawienie i wydzielanie śliny, zjedzenie kilku świeżych listków likwiduje zgagę, oczyszcza wątrobę
-Sok z liści po gotowaniu, zmienia kolor na czerwony – leczy rany i może być stosowany jako płyn do płukania jamy ustnej i gardła, leczy owrzodzenia, siniaki i obrzęki.
Najciekawsze z przepisów na jakie natrafiłam to
LODY
Na zimę ziele zmielić na papkę i zamrozić (uwaga na aluminiowe maszynki do mięsa!, reagują z sokiem szczawika; proponuje blendery bez aluminium). Sok-macerat z ziela zamrozić w kostki lodowe (wlać do torebek na lód i do zamrażalnika, spożywać jako źródło kwasów karboksylowych – znanych z cyklu Krebsa, witaminy C, soli potasowych i żelaza, flawonów, chlorofilu).
ORANŻADA
Zagotować świeże lub suszone zioła w wodzie, schłodzić lodem, osłodzić do smaku np. miodem. Gasi pragnienie lepiej niż każdy inny napój.
źródło: http://sekrety-zdrowia.org/szczawik-zajeczy-wlasciwosci-zastosowanie-i-przepisy/
Zatem dopóki młode i soczyste listki szczawiku nie staną się suche i łykowate rozglądajcie się po lasach w poszukiwaniu wiedźm, które wiedza co dobre <3
Fot. by Irenka Cz.
Podstawy suszenia
Towarzysze! Ludu pracujący miast i wsi!
Z okazji weekendowej kumulacji w postaci Święta Pracy i Niedzieli zarazem, okraszonej prawdziwie majową aurą punktem obowiązkowym musi być spacer, a jak spacer to i...
Pierwsze herbatki już się suszą. maj to gorący okres dla zbioru ziół przeznaczonych na susz, gdyż kwitnienie często kończy okres przydatności części zielonych. Wszak wiadomo, że każdy organizm to co ma w sobie najlepsze stara się przekazać kolejnemu pokoleniu. Rośliny nie stanowią od tej reguły wyjątku.
A puste słoiczki już się niecierpliwią...
A no tak... Bym zapomniała ja roztrzepana. Suszenie jako proces konserwacji nie każdy rozumie w taki sam sposób... Podstawy suszenia:
- nie na słońcu
-w przewiewnym miejscu
-w suchym miejscu
- no i im chłodniej tym lepiej [ostatecznie w zamrażarce też się nie zepsują... Ani w ciekłym azocie...], szczególnie jeśli pragniemy zachować aromat roślin cenionych za olejki eteryczne.
Jeśli przegrzejecie surowiec, wszystko będzie pachniało najzwyczajniej starym sianem [a sami chyba wiecie jak bardzo różny on jest od zapachu świeżo koszonej trawy;p ]
PS. I jeszcze jedna wiedźmowa rada. Aby w słoiczkach herbatki nie zaczęły się psuć, dobrze dorzucić do nich kilka ziaren ryżu, lub innego absorbenta wilgoci.
Z okazji weekendowej kumulacji w postaci Święta Pracy i Niedzieli zarazem, okraszonej prawdziwie majową aurą punktem obowiązkowym musi być spacer, a jak spacer to i...
Pierwsze herbatki już się suszą. maj to gorący okres dla zbioru ziół przeznaczonych na susz, gdyż kwitnienie często kończy okres przydatności części zielonych. Wszak wiadomo, że każdy organizm to co ma w sobie najlepsze stara się przekazać kolejnemu pokoleniu. Rośliny nie stanowią od tej reguły wyjątku.
A puste słoiczki już się niecierpliwią...
A no tak... Bym zapomniała ja roztrzepana. Suszenie jako proces konserwacji nie każdy rozumie w taki sam sposób... Podstawy suszenia:
- nie na słońcu
-w przewiewnym miejscu
-w suchym miejscu
- no i im chłodniej tym lepiej [ostatecznie w zamrażarce też się nie zepsują... Ani w ciekłym azocie...], szczególnie jeśli pragniemy zachować aromat roślin cenionych za olejki eteryczne.
Jeśli przegrzejecie surowiec, wszystko będzie pachniało najzwyczajniej starym sianem [a sami chyba wiecie jak bardzo różny on jest od zapachu świeżo koszonej trawy;p ]
PS. I jeszcze jedna wiedźmowa rada. Aby w słoiczkach herbatki nie zaczęły się psuć, dobrze dorzucić do nich kilka ziaren ryżu, lub innego absorbenta wilgoci.
Lipa
Obecność lip w opisie stronki nie jest przypadkowa, szczególnie, że stanowi cytat z samej siebie. Rzecz w tym, że wiedźma zamieszkuje przy resztkach widniejącej na pierwszym ze zdjęć alei lipowej przy której od niedawna...
[*] Nie ma lipy.
Ci którzy bywali, zapewne pamiętają. Aby pewien jegomość, rządca na włościach nie oskarżał mnie ponownie o publiczne zarzuty.. Przemilczmy szczegóły. Drzewo było- drzewa nie ma. To fakt widoczny gołym okiem.
Kilkadziesiąt metrów wysokości, 385cm pierśnicy, wiek kilkaset lat...
Z tej smutnej okazji kilka ciekawostek dotyczących LIPY
[poza tym że gorący napar z kwiatów rozgrzewa i działa wypotnie, a zimny orzeźwia w upalne dni, młode listki są całkiem smakowite, miodek delikatny i smaczny, że dobrze współgra w mieszankach z miętą, gdyż mimo powszechnego zastosowania mięty w problemach żołądkowych, picie naparu z wspomnianej bez dodatku drugiego komponentu zawierającego śluzy może na dłuższą metę uszkadzać śluzówki żołądka (mentol nie jest aż taki super), a przy okazji to kiedyś musimy powrócić do kwestii mieszania ziółek w naparach, bo w tym temacie wbrew pozorom nie jest wszystko jedno. Nie poleca się łączenia więcej niż 3 surowców, bez znajomości zachodzących między nimi interakcji...]
-Lipa w czasach pogańskich miała być drzewem najbardziej uwielbionym przez dobre bóstwa. Drzewo to było symbolem zmysłowości kobiety i płodności.
- To drzewo pojednania. Niegdyś - gdy dwa zwaśnione rody dochodziły do zgody, sadziły lipę na granicy swych posiadłości, by pilnowała pokoju.
-Wierzono, że trumna wykonana z lipowego drewna zapewni zmarłemu spokojny odpoczynek.
-Energia lipy zapewnia zdrowy odpoczynek, sprowadza sny prorocze, a także... łagodzi obyczaje, życzliwie nastawia do świata.
-Lipa uważana była obok dębu za drzewo ,,święte,” otaczano ją czcią za swoje piękno oraz miododajne kwiaty mające moc leczniczą.
-Lipy wyznaczały świętą przestrzeń, chroniły święte źródła (podobnie jak w przypadku dębów) nie można ich było rąbać i palić a takie zachowanie uważano za grzech
-Lipy czczone były w Polsce do XV wieku, chrześcijaństwo odkryło sposób na przeniesienie pogańskiego kultu lipy na Matkę Bożą, nazywając lipy drzewami Najświętszej Panienki, do dziś na wielu wsiach spotkać możemy kapliczki poświęcone Matce Boskiej właśnie pod lipą.
- Lipa uznawana jest za narodową roślinę Czechów (pojawia się na fladze prezydenckiej), Słowaków, Słoweńców (nieoficjalna waluta Słowenii z lat 1989 – 1990), Serbów Łużyckich (m.in. w logo organizacji Domowina). W Chorwacji zdawkowa jednostka monetarna nosi nazwę lipa.
-Liść lipowy był także w okresie międzywojennym symbolem polskiej mniejszości w Niemczech używanym przez Związek Polaków w Niemczech. W latach 1924-1939 był elementem znaku młodzieży polskiej w Niemczech.
-Lipa była opisywana przez wielu poetów i pisarzy. Najcudowniejszą z naszych lip, opisał Jan Kochanowski we fraszce Na lipę. Juliusz Słowacki w swej „Podróży na Wschód”, myśląc z tęsknotą o Polsce, wyznaje: "Lubiłem lipę, co nad sławnym Janem". Maria Konopnicka, znakomita znawczyni chłopskich obyczajów pisała: "Kołysz mi się kołysz, kołysko lipowa! Niechaj cię, Jasieńcu Pan Jezus zachowa!".
- Dawni Słowianie wierzyli, że lipa ochrania przed piorunami a dotknięcie jej pnia uzdrawia. W mitologii rzymskiej drzewo to poświęcone było bogini Wenus.
Nazwa miesiąca lipca pochodzi od od kwitnących wówczas lip.
Kochanowski by zrozumiał...
NA LIPĘ
Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.
[*] Nie ma lipy.
Ci którzy bywali, zapewne pamiętają. Aby pewien jegomość, rządca na włościach nie oskarżał mnie ponownie o publiczne zarzuty.. Przemilczmy szczegóły. Drzewo było- drzewa nie ma. To fakt widoczny gołym okiem.
Kilkadziesiąt metrów wysokości, 385cm pierśnicy, wiek kilkaset lat...
Z tej smutnej okazji kilka ciekawostek dotyczących LIPY
[poza tym że gorący napar z kwiatów rozgrzewa i działa wypotnie, a zimny orzeźwia w upalne dni, młode listki są całkiem smakowite, miodek delikatny i smaczny, że dobrze współgra w mieszankach z miętą, gdyż mimo powszechnego zastosowania mięty w problemach żołądkowych, picie naparu z wspomnianej bez dodatku drugiego komponentu zawierającego śluzy może na dłuższą metę uszkadzać śluzówki żołądka (mentol nie jest aż taki super), a przy okazji to kiedyś musimy powrócić do kwestii mieszania ziółek w naparach, bo w tym temacie wbrew pozorom nie jest wszystko jedno. Nie poleca się łączenia więcej niż 3 surowców, bez znajomości zachodzących między nimi interakcji...]
-Lipa w czasach pogańskich miała być drzewem najbardziej uwielbionym przez dobre bóstwa. Drzewo to było symbolem zmysłowości kobiety i płodności.
- To drzewo pojednania. Niegdyś - gdy dwa zwaśnione rody dochodziły do zgody, sadziły lipę na granicy swych posiadłości, by pilnowała pokoju.
-Wierzono, że trumna wykonana z lipowego drewna zapewni zmarłemu spokojny odpoczynek.
-Energia lipy zapewnia zdrowy odpoczynek, sprowadza sny prorocze, a także... łagodzi obyczaje, życzliwie nastawia do świata.
-Lipa uważana była obok dębu za drzewo ,,święte,” otaczano ją czcią za swoje piękno oraz miododajne kwiaty mające moc leczniczą.
-Lipy wyznaczały świętą przestrzeń, chroniły święte źródła (podobnie jak w przypadku dębów) nie można ich było rąbać i palić a takie zachowanie uważano za grzech
-Lipy czczone były w Polsce do XV wieku, chrześcijaństwo odkryło sposób na przeniesienie pogańskiego kultu lipy na Matkę Bożą, nazywając lipy drzewami Najświętszej Panienki, do dziś na wielu wsiach spotkać możemy kapliczki poświęcone Matce Boskiej właśnie pod lipą.
- Lipa uznawana jest za narodową roślinę Czechów (pojawia się na fladze prezydenckiej), Słowaków, Słoweńców (nieoficjalna waluta Słowenii z lat 1989 – 1990), Serbów Łużyckich (m.in. w logo organizacji Domowina). W Chorwacji zdawkowa jednostka monetarna nosi nazwę lipa.
-Liść lipowy był także w okresie międzywojennym symbolem polskiej mniejszości w Niemczech używanym przez Związek Polaków w Niemczech. W latach 1924-1939 był elementem znaku młodzieży polskiej w Niemczech.
-Lipa była opisywana przez wielu poetów i pisarzy. Najcudowniejszą z naszych lip, opisał Jan Kochanowski we fraszce Na lipę. Juliusz Słowacki w swej „Podróży na Wschód”, myśląc z tęsknotą o Polsce, wyznaje: "Lubiłem lipę, co nad sławnym Janem". Maria Konopnicka, znakomita znawczyni chłopskich obyczajów pisała: "Kołysz mi się kołysz, kołysko lipowa! Niechaj cię, Jasieńcu Pan Jezus zachowa!".
- Dawni Słowianie wierzyli, że lipa ochrania przed piorunami a dotknięcie jej pnia uzdrawia. W mitologii rzymskiej drzewo to poświęcone było bogini Wenus.
Nazwa miesiąca lipca pochodzi od od kwitnących wówczas lip.
Kochanowski by zrozumiał...
NA LIPĘ
Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.
Krwawnik
Sałatki, herbatki- krwawnik.
Kwiatostany i młode liście. Dlaczego młode? Bo stare są łykowate, jak w przypadku wszelkich zielsk:)
- Cynk, który występuje w krwawniku, jest ważnym składnikiem, gdyż wspomaga leczyć stany zapalne skóry, np. trądzik, liszaje.
- Krwawnik ma właściwości przeciwkrwotoczne, tym samym wspomaga hamowanie krwawienia. Stosowany jest przy niewielkich krwawieniach z przewodu pokarmowego lub przy chorobie wrzodowej.
- Dzięki właściwościom przeciwzapalnym, przeciwskurczowym i bakteriostatycznym znajduje zastosowanie przy owrzodzeniu żołądka, jelit, hemoroidach. .
- Przewlekłe zaparcia, wzdęcia, bóle brzucha.
- Działa również oczyszczająco i odtruwająco.
- Przeciwdziała kumulowaniu się złogów i tworzeniu się kamieni w nerkach, woreczku żółciowym i innych narządach.
- Przyspiesza przemianę materii i pomaga oczyszczać krew ze szkodliwych substancji.
- Fitosterole i flawonoidy zawarte w kwiatach łagodzą stany zapalne gardła i jamy ustnej.
- wspomaga gojenie drobnych ran i zadrapań. Jest bardzo dobry w przypadku skóry z trądzikiem – działa kojąco i bakteriostatycznie.
Kwiatostany i młode liście. Dlaczego młode? Bo stare są łykowate, jak w przypadku wszelkich zielsk:)
- Cynk, który występuje w krwawniku, jest ważnym składnikiem, gdyż wspomaga leczyć stany zapalne skóry, np. trądzik, liszaje.
- Krwawnik ma właściwości przeciwkrwotoczne, tym samym wspomaga hamowanie krwawienia. Stosowany jest przy niewielkich krwawieniach z przewodu pokarmowego lub przy chorobie wrzodowej.
- Dzięki właściwościom przeciwzapalnym, przeciwskurczowym i bakteriostatycznym znajduje zastosowanie przy owrzodzeniu żołądka, jelit, hemoroidach. .
- Przewlekłe zaparcia, wzdęcia, bóle brzucha.
- Działa również oczyszczająco i odtruwająco.
- Przeciwdziała kumulowaniu się złogów i tworzeniu się kamieni w nerkach, woreczku żółciowym i innych narządach.
- Przyspiesza przemianę materii i pomaga oczyszczać krew ze szkodliwych substancji.
- Fitosterole i flawonoidy zawarte w kwiatach łagodzą stany zapalne gardła i jamy ustnej.
- wspomaga gojenie drobnych ran i zadrapań. Jest bardzo dobry w przypadku skóry z trądzikiem – działa kojąco i bakteriostatycznie.
Rzęsa
"Łza na rzęsie mi się trzęsie..." Łza uroniona nad tym, ze przez lata traktowałam rzęsę jako ulubiony przysmak Kaczek, nie przeszło mi nawet przez myśl, że postępuje wedle zasady: suchy chleb dla pana, a dla psa kiełbasa. Teraz pozostaje tylko zlokalizować CZYSTY stawek, co w Wielkopolsce do najłatwiejszych nie należy, chyba że wyznajemy niskie standardy jakości wody. Chociaż o ile mnie pamięć nie myli wciąż pamiętam ten smak. <3
Nie na pewno...
Ale jednak...
No dobrze, już się nie droczę. Kilka suchych danych i klasycznie link do cioci Wiki.
A gdy już znajdziemy odpowiedni staw to może i jakąś pałkę wodną przy okazji? Co do pałki to kłącza jadalne podobnie jak PYRY czy słonecznik bulwiasty, a młode kwiatostany można przyrządzać jak młode kolby kukurydzy.
Działanie rzęsy:
czyszczące krew, mobilizujące układ odpornościowy, przeciwreumatyczne, przeciwartretyczne, przeciwzapalne, odżywcze, obniżające poziom cholesterolu we krwi, osłaniające i powlekające błony śluzowe, przeciwkaszlowe.
Wskazania:
przewlekłe choroby skórne na tle zaburzeń przemiany materii,
miażdżyca,
kuracje odtruwające i wzmacniające, odżywcze,
choroby reumatyczne [dla Wiedźm to najistotniejsza informacja],
stany zapalne układu oddechowego,
nieżyt jamy nosowo-gardłowej, chrypka, suchy kaszel, podrażnienie gardła.
Do pielęgnowania skóry, do maseczek odżywczych, pojędrniających, odświeżających, przeciwzapalnych, przy wypryskach, trądziku, zapaleniu łojotokowym, skórze zmęczonej i zwiotczałej, suchej (odwodnionej). Rzęsę świeżą lub mrożoną ucierać z oliwką lub kleikiem lnianym w moździerzu, nakładać na twarz w formie papki na 1-2 godziny, po czym zmywać naparem nagietkowym lub mydlnicowym. Na opuchniętą twarz, zmęczoną, zwiotczałą, z rozszerzonymi porami stosować zamrożoną, świeżo roztartą rzęsę. Dostarcza skórze proteiny, skwalen, kwasy tłuszczowe, łatwo przyswajalne cukry, witaminy, sole i polifenole. Fitosterole dodatkowo blokują receptory androgenowe w skórze, co jest wskazane przy trądzikach, szczególnie androgennym i sterydowym.
Nie na pewno...
Ale jednak...
No dobrze, już się nie droczę. Kilka suchych danych i klasycznie link do cioci Wiki.
A gdy już znajdziemy odpowiedni staw to może i jakąś pałkę wodną przy okazji? Co do pałki to kłącza jadalne podobnie jak PYRY czy słonecznik bulwiasty, a młode kwiatostany można przyrządzać jak młode kolby kukurydzy.
Działanie rzęsy:
czyszczące krew, mobilizujące układ odpornościowy, przeciwreumatyczne, przeciwartretyczne, przeciwzapalne, odżywcze, obniżające poziom cholesterolu we krwi, osłaniające i powlekające błony śluzowe, przeciwkaszlowe.
Wskazania:
przewlekłe choroby skórne na tle zaburzeń przemiany materii,
miażdżyca,
kuracje odtruwające i wzmacniające, odżywcze,
choroby reumatyczne [dla Wiedźm to najistotniejsza informacja],
stany zapalne układu oddechowego,
nieżyt jamy nosowo-gardłowej, chrypka, suchy kaszel, podrażnienie gardła.
Do pielęgnowania skóry, do maseczek odżywczych, pojędrniających, odświeżających, przeciwzapalnych, przy wypryskach, trądziku, zapaleniu łojotokowym, skórze zmęczonej i zwiotczałej, suchej (odwodnionej). Rzęsę świeżą lub mrożoną ucierać z oliwką lub kleikiem lnianym w moździerzu, nakładać na twarz w formie papki na 1-2 godziny, po czym zmywać naparem nagietkowym lub mydlnicowym. Na opuchniętą twarz, zmęczoną, zwiotczałą, z rozszerzonymi porami stosować zamrożoną, świeżo roztartą rzęsę. Dostarcza skórze proteiny, skwalen, kwasy tłuszczowe, łatwo przyswajalne cukry, witaminy, sole i polifenole. Fitosterole dodatkowo blokują receptory androgenowe w skórze, co jest wskazane przy trądzikach, szczególnie androgennym i sterydowym.
Miodek majowy, Syrop z mniszka lekarskiego
Prof. miodek majowy- czyli przypowieść o tym jak wiedźma zapyla.
A skoro weekend ma 3 dni, to tym razem zadanie cało weekendowe.
Składniki:
500-700 koszyczków kwiatowych mniszka lekarskiego (bez łodyg),
1,5 l wody,
1,5 kg cukru,
2-3 cytryny.
Dzień pierwszy
Zerwane kwiaty wykładamy na kwadrans na jasne płótno lub papier, żeby wyszły z nich robaki
Wrzucamy do gara, zalewamy wodą i dodajemy wyciśniętą cytrynę [Tako rzecze przepis, którego wiedźma nie zawsze się trzyma. Bez cytryny też jest dobre] Całość doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez 15 minut. Zostawiamy na dobę w spokoju.
Dzień drugi
Odcedzamy wywar,
dosypujemy cukier
gotujemy na wolnym ogniu ok. 2-3 godziny.
Dzień trzeci
Na obiad przygotowujemy naleśniki z słodziuchnym syropem:)
Smacznego! <3
Ps. Fotorelacja z pierwszego dnia zmagań z mniszkiem. w zasadzie można powiedzieć, że przepis w obrazkach;p
Dziś wiedźma pokonała ok 5000 kwiatków.
W przepisach zwyczajowo podaje się ilość kwiecia w liczbach... Przy takim założeniu już po pierwszym tysiącu odechciewa się zbioru... Zatem dla tych mniej wytrwałych niż wiedźma: 10 litrowe wiadro pomieści 1400 koszyczków kwiatowych, czyli 2 porcje:)
Chyba, że ktoś czuje się jeszcze bardziej leniwym lub zabieganym... Wtedy zawsze można zwrócić się do wiedźmy;p
A już jesienią ruszymy po korzeń tej wszechobecnej rośliny...
Ps. Fotorelacja z pierwszego dnia zmagań z mniszkiem. w zasadzie można powiedzieć, że przepis w obrazkach;p
Dziś wiedźma pokonała ok 5000 kwiatków.
W przepisach zwyczajowo podaje się ilość kwiecia w liczbach... Przy takim założeniu już po pierwszym tysiącu odechciewa się zbioru... Zatem dla tych mniej wytrwałych niż wiedźma: 10 litrowe wiadro pomieści 1400 koszyczków kwiatowych, czyli 2 porcje:)
Chyba, że ktoś czuje się jeszcze bardziej leniwym lub zabieganym... Wtedy zawsze można zwrócić się do wiedźmy;p
A już jesienią ruszymy po korzeń tej wszechobecnej rośliny...
Pięciornik gęsi
Hmmm chciałam dodać zdjęcie... Chciałam nazbierać... Chciałam wszamać... A tu zaorali stanowisko... Trzeba będzie szukać nowych, aczkolwiek nie powstrzyma mnie to przed wspomnieniem o Pięciorniku Gęsim.
Surowe liście dodaje się do zup, kasz, można przygotować jak szpinak. Kłącze jadalne na surowo lub gotowane (w smaku podobne do pasternaku)
Czyli podobnie jak słodkie kłącza perzu. Tak więc pozostawiam Was z tym trailer'em. A w następnym ujęciu scena pod tytułem "Szukaj Wiedźmo, szukaj..."
Niestety nie natrafiłam na bardziej rzeczowe opracowanie gatunku niż to z Wikipedii, więc..
Surowe liście dodaje się do zup, kasz, można przygotować jak szpinak. Kłącze jadalne na surowo lub gotowane (w smaku podobne do pasternaku)
Czyli podobnie jak słodkie kłącza perzu. Tak więc pozostawiam Was z tym trailer'em. A w następnym ujęciu scena pod tytułem "Szukaj Wiedźmo, szukaj..."
Niestety nie natrafiłam na bardziej rzeczowe opracowanie gatunku niż to z Wikipedii, więc..
Fiołek trójbarwny
Zapasy szczawiu już mrożą się w oczekiwaniu cięższych czasów. Pokrzywę wiedźma omija już szerokim łukiem (za wyjątkiem tej ususzonej, bezpiecznie zamkniętej w słoiczkach). Na estradę wkracza jaśnie wielmożny pan Fiołek trójbarwny:)
Co szumią wierzby w temacie wspomnianego fiołka zwanego również bratek polny, macoszka, sierotki, kwiatek Świętej Trójcy?
-reguluje przemianę materii,
-działa moczopędnie,
-zmniejsza łamliwość naczyń krwionośnych.
-Stosuje się go w zapaleniach pęcherza moczowego, kamicy moczowej, uszkodzeniu nerek przez substancje toksyczne (również przez uboczne działanie antybiotyków), w chorobie gośćcowej, trądziku młodzieńczym, wykwitach skórnych, tak zwanych wysypkach uczuleniowych, nadciśnieniu tętniczym i chorobach siatkówki oka.
Cóż można dodać?
Zbierać! Suszyć! Stosować!;p
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/bratek-czyli-fiolek-trojbarwny-wlasciwosci-i-zastosowanie_34067.html
Co szumią wierzby w temacie wspomnianego fiołka zwanego również bratek polny, macoszka, sierotki, kwiatek Świętej Trójcy?
-reguluje przemianę materii,
-działa moczopędnie,
-zmniejsza łamliwość naczyń krwionośnych.
-Stosuje się go w zapaleniach pęcherza moczowego, kamicy moczowej, uszkodzeniu nerek przez substancje toksyczne (również przez uboczne działanie antybiotyków), w chorobie gośćcowej, trądziku młodzieńczym, wykwitach skórnych, tak zwanych wysypkach uczuleniowych, nadciśnieniu tętniczym i chorobach siatkówki oka.
Cóż można dodać?
Zbierać! Suszyć! Stosować!;p
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/bratek-czyli-fiolek-trojbarwny-wlasciwosci-i-zastosowanie_34067.html
czwartek, 12 maja 2016
Mniszek lekarski- Taraxacum officinale
A teraz łapka w górę każdy, kto wyplatał z dzieciństwie wianki z kwiatów mleczy! A kto dostał od rodziców sryty za poplamione ubranie i posklejane włosy? Ech, te minione dekady i stresowe wychowanie młodzieży;p
Wielbiciele mniszka lekarskiego zapewne spodziewają się już o czym dziś chcę podyskutować... Jednak trzymając się twardo zasady "spodziewajcie się niespodziewanego" nie o miodku dzisiejsza rozprawa.
Wiedźma poza wyplataniem wianków (dziadka szkoła!) nie omieszkała zasmakować mleczowej goryczki. Skutecznie zniechęciło ją to w późniejszym życiu do dalszych testów. Oczywiście wszechogarniająca moda na wiosenne oczyszczające sałatki wzbudziła na nowo tłumioną dziecięcą ciekawość- wszak można mniszek wybielić!
"Okryć folią" -radzą smakosze! Jednakże wiedźma, co z resztą łatwo zauważyć, odczuwa niemal organiczny wstręt w stosunku do oczywistych rozwiązań. Dokonując krótkiej analizy problemu wnioskuje:bielenie polega na pozbawieniu liści światła, a nie cyrkulacji powietrza. Zatem okrycie mniszka nieprzepuszczalna folią może sprzyjać rozwojowi grzybów i innych patogenów... Jest to tylko mój wrodzony i latami pielęgnowany sceptycyzm, tym niemniej postanowiłam okryć rozetę starą, przewiewną miską. Nie znalazłam informacji jak długo winno trwać rzeczone bielenie. To więc czynię przedmiotem eksperymentu podjętego w dniu dzisiejszym. Gdy się dokona- dowiecie się jako pierwsi<3
Trzy tygodnie stawiał opór, ale się poddał...
A na ten czas, powracam do czytania historycznych i językowych ciekawostek na temat wspomnianego delikwenta:)
Wielbiciele mniszka lekarskiego zapewne spodziewają się już o czym dziś chcę podyskutować... Jednak trzymając się twardo zasady "spodziewajcie się niespodziewanego" nie o miodku dzisiejsza rozprawa.
Wiedźma poza wyplataniem wianków (dziadka szkoła!) nie omieszkała zasmakować mleczowej goryczki. Skutecznie zniechęciło ją to w późniejszym życiu do dalszych testów. Oczywiście wszechogarniająca moda na wiosenne oczyszczające sałatki wzbudziła na nowo tłumioną dziecięcą ciekawość- wszak można mniszek wybielić!
"Okryć folią" -radzą smakosze! Jednakże wiedźma, co z resztą łatwo zauważyć, odczuwa niemal organiczny wstręt w stosunku do oczywistych rozwiązań. Dokonując krótkiej analizy problemu wnioskuje:bielenie polega na pozbawieniu liści światła, a nie cyrkulacji powietrza. Zatem okrycie mniszka nieprzepuszczalna folią może sprzyjać rozwojowi grzybów i innych patogenów... Jest to tylko mój wrodzony i latami pielęgnowany sceptycyzm, tym niemniej postanowiłam okryć rozetę starą, przewiewną miską. Nie znalazłam informacji jak długo winno trwać rzeczone bielenie. To więc czynię przedmiotem eksperymentu podjętego w dniu dzisiejszym. Gdy się dokona- dowiecie się jako pierwsi<3
Trzy tygodnie stawiał opór, ale się poddał...
Taraxacum officinale |
Fiołek
Dziś wiedźma dzielnie czyściła cegły, by w najbliższej przyszłości zdobyć odznakę wzorowego murarza, zatem w jadłospisie kanapeczki z domowym dżemorem. Na jakim chlebku? Białym. Nie mam tu jednak na myśli pieczywa pszennego a prawdziwie białe. Takie efekty daje użycie zamiast mąki razowej, mąki ryżowej. Co do smaku - w mojej ocenie nijaki. Lekko słodkawy i zdecydowanie przydałoby mu się więcej soli niż jego ciemnym odpowiednikom.
Co do zdjęcia na dziś, to może oszczędźmy sobie kolejnych zdjęć chleba. Zamiast tego obficie porastające wiedźmową posesję fiołki. Smakiem się między sobą nie różnią.
A Wy, które wolicie? Białe czy klasycznie fioletowe?
Co do zdjęcia na dziś, to może oszczędźmy sobie kolejnych zdjęć chleba. Zamiast tego obficie porastające wiedźmową posesję fiołki. Smakiem się między sobą nie różnią.
A Wy, które wolicie? Białe czy klasycznie fioletowe?
Pasta szczawiowa
Zgodzicie się ze mną że łamany chleb zawsze smakuje lepiej niż krojony? Szczególne jeśli nie zdołał jeszcze ochłonąć po opuszczeniu piekarnika?
A co dostąpi niekwestionowanego zaszczytu spoczęcia na tej pięknej kromce?
Przepis na dziś: pasta szczawiowa
Składniki:
-cebula
-margaryna
-sól lub przyprawa do zup
-kwaśna śmietana
-szczypiorek
-rzeżucha
-szczypior czosnku
-młody szczaw
Przygotowanie
Cebulę mocno przesmażyć w dużej ilości margaryny. Przyprawić. Dorzucić szczypiorki i rzeżuchę. Można oprószyć bułka tartą lub mąką. (opcjonalnie). Dorzucić pokrojony drobno szczaw. Po chwili odstawić z pieca, dodać solidną łychę kwaśnej śmietany. Zamojtać i czekać tylko aż chleb w piekarniku się zarumieni:)
Smacznego!!!
A co dostąpi niekwestionowanego zaszczytu spoczęcia na tej pięknej kromce?
Przepis na dziś: pasta szczawiowa
Składniki:
-cebula
-margaryna
-sól lub przyprawa do zup
-kwaśna śmietana
-szczypiorek
-rzeżucha
-szczypior czosnku
-młody szczaw
Przygotowanie
Cebulę mocno przesmażyć w dużej ilości margaryny. Przyprawić. Dorzucić szczypiorki i rzeżuchę. Można oprószyć bułka tartą lub mąką. (opcjonalnie). Dorzucić pokrojony drobno szczaw. Po chwili odstawić z pieca, dodać solidną łychę kwaśnej śmietany. Zamojtać i czekać tylko aż chleb w piekarniku się zarumieni:)
Smacznego!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)