#kompot z #pączków #róży |
Rosa canina |
Drugi zbiór, tym razem pół wiadra postanowiłam zagotować, gdyż zapytawszy, dzięcięcięm będąc, mej rodzicielki jak się robi zupy usłyszałam w odpowiedzi: umiesz zrobić rosół? No to robisz rosół i dorzucasz na co masz ochotę!
Prawem serii przyjęłam, że podobna zasadą mogę ze wszystkiego otrzymać kompot, wrzucając cokolwiek do słodkiej wody. Otrzymałam. Smak- nietypowy, aczkolwiek pozytywny. Jak mi się w zamrażarce wyprodukują kostki lodu spróbuję chyba wyzyskać go jako zimny drink.
Prawem serii przyjęłam, że podobna zasadą mogę ze wszystkiego otrzymać kompot, wrzucając cokolwiek do słodkiej wody. Otrzymałam. Smak- nietypowy, aczkolwiek pozytywny. Jak mi się w zamrażarce wyprodukują kostki lodu spróbuję chyba wyzyskać go jako zimny drink.
I zasuszyć...
Ps. Po pierwszej dobie zasyropienie dało pierwsze efekty... Efekt nazwałabym "CHCĘ WIĘCEJ!" i zaliczyłabym do kategorii bezdyskusyjnych!!!
A wraz z nastaniem jesieni doczekałam się dorodnych owoców. Zamiast trzymać się internetowych porad, do jakich celów lepiej zbierać je w stadium twardym, a do których po przemarznięciu pozwalam im wisieć na krzaku tak długo, aż nie staną się mi niezbędne. Wyjątek stanowią owoce przeznaczone do suszenia. Tu jednak, zamiast grzecznie wrzucać je do piekarnika, ścinam całe gałęzie i do czasu wyschnięcia wsadzam do wazonu umieszczonego w suchym i przewiewnym miejscu. [byle jak najdalej od pieca kuchennego, bo herbatka z sadzą jakoś nieszczególnie trafia w me gusta].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz