We wsi powiadajo, że zdrowe, że da się zjeść...
W internetach piszo, że bogata w żelazo, witaminy i błonnik. Można spożywać na surowo jako dodatek do sałatek lub ugotować.Przyrządzano jak szpinak, dodawano do zup, sosów, placków a także parzono jak herbatę.
Trudno zweryfikować wspomniane dane, gdyż nikt z przytaczających podobne tezy osobiście nie próbował, natomiast nikogo kto próbował nie uraczyłam wśród żywych...
Możliwe działanie przeczyszczające, więc chyba nie ma co szarżować. A jednak wiedźma jak nie przetestuje to nie uwierzy.
Dziś przed Państwem Jasnota purpurowa.
Ciekawostki:
-jest rośliną miododajną.
-wydziela charakterystyczny nieprzyjemny zapach [wiedźma nie wie, wiedźma ma katar].
-rozsiewa się myrmekochorycznie, znaczy niewolniczo wyzyskując mrówki.
-Kwiaty stosowano do odstraszania moli [jak na moje do odstraszania psów kotów i domokrążców tez się nada]
Ryzyko:
podobna do jasnoty purpurowej jasnota różowa jest jak powiadają trująca. Cóż, jak na grzybobraniu. Ale wychodząc z założenia: jest ryzyko, jest zabawa wiedźma podjęła pierwszą próbę spożycia w stanie surowym, rzecz jasna na własną odpowiedzialność. Pozostając w temacie grzybobrania- doznania smakowe są zbliżone do efektów wgryzienia się w surowego grzyba. Dodatkowo włoski drażnią subtelne podniebienie.
Orzekam co następuje:
Bez względu na to czy zjadłam wersje jadalną czy trującą, nie polecam, odradzam i nie zamierzam więcej powracać do tego zielska w dalszych kulinarnych eksperymentach. Wam również nie polecam. <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz